Minęła godzina, może więcej od czasu gdy wstali rano. Podróż zajęła im cztery dni. Hanis nie był zmęczony, za to jego myśli zakrzątał Najmniejszy las, miał nadzieję, że radzą sobie bez niego. Tu pod ziemią też co prawda nie było za łatwo. Raz napadła ich grupka mężczyzn, którzy nie mieli zezwolenia znajdować się w tych tunelach. Hanis przypomniał sobie teraz całą akcję.
Było przesadnie cicho. Nawet kroki ludzi stały się cichsze niż dotychczas. Hanis zakrył głowę kapturem.
- Coś nie tak? - zapytał elfa All.
- Coś mi tu nie... - przerwał mu dźwięk szczękania broni, przed nimi wyłoniło się kilku potężnie zbudowanych mężczyzn - ...pasuje.
- Zdecydowanie nie. - All wystąpił - Nie znam was, nie macie prawa tu przebywać. - powiedział zdecydowanie - A jeżeli chcecie jeszcze trochę pożyć, radzę wam zwiewać.
Jeden z mężczyzn wystąpił zanosząc się śmiechem.
- Dobry żart Allerenchu del Foteru.
All uniósł brew gdy usłyszał swoją pełną nazwę. Mało kto potrafił ją wymówić, a co dopiero zapamiętać.
- Brawo. - zaklaskał ironicznie – Właśnie osiągnąłeś szczyt swojego intelektu.
Twarz mężczyzny zasępiła się.
- Aż tak życie ci nie miłe? - warknął.
All wzruszył ramionami i cofnął się do swoich ludzi.
Hanis ukryty w cieniu, ale widzialny przez światła pochodni, stał z boku obserwując wszystko. Zmarszczył brwi. Powoli w głowie układał mu się plan.
Herszt bandy, popatrzał na elfa z szyderczym uśmieszkiem.
- O proszę jak miło. Przyprowadziliście ofiarę żebym was zostawił w spokoju. Hm...dajcie mi chwilę, zobaczę czy jest coś warta.
Nagle poczuł silny wiatr znikąd. Przecież pod ziemią nie były możliwe przeciągi. Ogień wszystkich pochodni zgasł. Jeszcze długo czuli wiatr, tylko lżejszy. Nikt nie wiedział co się dzieje. Jednak za chwilę usłyszeli jęk, potem drugi. Przestraszeni próbowali zapalić pochodnie. Wkrótce znów usłyszeli jęk. Następnie kolejny, i jeszcze jeden. Jeki ciągnęły się. Następowały kilka sekund po sobie. W końcu jednak ucichły.
All usilnie starał się zapalić pochodnie, ale ze strachu trzęsły mu się ręce jak nigdy, a ciemność tylko pogarszała sprawę. Skrzywił się. Powstrzymał chęć podskoczenia kiedy czyjaś dłoń spoczęła na jego ramieniu.
- Spokojnie Allu. - usłyszał głos Hanisa – Możesz już zapalić pochodnię.
All jeszcze przez chwilę stał odrętwiały. Dopiero teraz uświadomił sobie co się stało. To Hanis zgasił pochodnie, żeby wrogowie niczego nie widzieli, i się przestraszyli. W dodatku wiatr powodował, że elf wyczuwał opór jakim stały się postacie. W dodatku to, że All ze swoimi ludźmi stali po jednej stronie, a tamci przed nimi, ułatwiło sprawę. Hanis miał więc łatwe zadanie.
All spojrzał na elfa. Przynajmniej sądząc, że właśnie tam znajduje się twarz Hanisa. Po chwili zapaliła się pierwsza pochodnia. Elf wziął nieco ognia i stworzył kulę. Światło przez kilka pierwszych chwil oślepiało, później się przyzwyczaili. Widzieli już krew leniwie pełznącą po ziemi. Alla, choć już nie raz widział coś takiego, przeszedł dreszcz, mimo to pokiwał głową z uznaniem. Jego ludzie dopiero teraz zorientowali się co tu zaszło, co po niektóry gwizdnął z podziwem, inny pokiwał głową.
- Co zrobimy z ciałami? - zapytał któryś z mężczyzn. - Dużo ich.
Trupy będą śmierdziały. - pomyślał All – Trzeba się ich pozbyć...tyle, że jesteśmy pod ziemią. Nagle wpadł na pewien pomysł.
- Spalić. - zarządził spoglądając na ciała.
Tyle lat się z nimi męczył, a temu elfowi wystarczyło zaledwie kilka chwil. Nie darzył sympatią żadnego z poległych, więc też nie zawahał się przed decyzją spalenia ciał beż żadnego pochówku.
- Może zabraknąć nam powietrza. - odparował jeden z mężczyzn.
- Zajmę się tym. - rzucił Hanis.
Zobaczył kontem oka jak mężczyźni kiwają głowami. Miał dziwne wrażenie, że zaczęli się go bać. Jednak pomimo wszystko zaraz martwe ciała stanęły w płomieniach. Tymczasem oni poszli dalej. Niedaleko jest wyjście na zewnątrz skąd też przybywa tlenu, ogień w takim razie będzie palił się jeszcze trochę.
W tym czasie dotarli do wylotu tunelu. Hanis ukrył swój czarny płaszcz w torbie, i zarzucił na głowę kaptur przyszyty do koszuli.
Znajdowali się obok szerokiej rzeki, która przepływała bokiem miasta. Stali jeszcze chwilę w rowie.
- Dziękuję Hanisie za... - zaczął All, ale elf przerwał mu ruchem ręki.
- Nie ma za co. - mówił wpatrzony w granicę rowu rzeki - To ja ci dziękuję za przeprowadzenie przez tunele.
All miał ochotę zapytać na co elf tam patrzy, ale zrezygnował po chwili, sądząc, że jego odpowiedź i tak nic mu nie powie. Jednak w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Mam do ciebie jeszcze jedna sprawę Hanisie. - rzekł.
- Jaką? - zapytał spoglądając przelotnie na Alla a potem z powrotem.
- Ukrywacie się w Najmniejszym lesie, mam rację? - gdy Hanis spojrzał na niego by zaprotestować, nie dał mu dojść do słowa i ciągnął dalej – Nie miałbyś nic przeciwko gdybyśmy was wspomogli?
All powiedział to tak lekko i zwyczajnie jakby nie był świadomy konsekwencji i trudu jaki się z tym wiązał. Hanis patrzał mu przez chwilę prosto w oczy, bez uczuciowo. Następnie odezwał się, nieco ostrzegawczym tonem:
- Wiesz z czym to się wiąże?
All zaśmiał się.
- Hanisie to dla mnie kolejne wyzwanie. Tym żyję. Nie lubię się przyglądać gdy coś się dzieje. Mam małą grupkę, ale w tej sytuacji przyda wam się każde ostrze, i wsparcie Podziemia. - odparł rozbawiony.
Elf zmarszczył brwi, ale nie zaprzeczył. Faktycznie w obecnej sytuacji każda pomoc może coś dać. Jednak nie był pewny, skoro da się ich tak łatwo przekupić. Choć może warto zaryzykować?
- Chcesz mieć poparcie podziemia elfie? Może i jest nas niewiele ale to zawsze coś, no i mamy tunele.
Hanis ponownie popatrzał na niego, następnie wyciągnął rękę. All przyjął ją i potrząsnął.
- Zgoda.
Zabrali ręce.
- A co z tą przysługą? - zapytał elf.
- To innym razem. W końcu uratowałeś mnie i moich ludzi. A teraz ruszaj, i przekaż z łaski swojej kanisom żeby nas nie pozabijali jak tam dotrzemy.
Hanis uśmiechnął się w myślach. Obrona knisów nie przepuści nikogo z wyjątkiem sojuszniów. Znał ich już na tyle, że wiedział, iż nawet przebranie może być zgubne. Pokiwał więc głową na znak zgody.
- Wiesz to nie jest jedynie moja decyzja, jeszcze na to musi się zgodzić trzech przywódców.
All wzruszył ramionami.
- Czemu nie. Potrafię być przekonujący. - odparł z czarującym uśmiechem.
Hanis skinął powoli głową rozbawiony w duchu.
- A więc bywaj Allu.
Wyszedł szybko z wysokiego rowu. All i jego ludzie jeszcze chwilę patrzeli za nim, po czym zniknęli w tunelu.
Było przesadnie cicho. Nawet kroki ludzi stały się cichsze niż dotychczas. Hanis zakrył głowę kapturem.
- Coś nie tak? - zapytał elfa All.
- Coś mi tu nie... - przerwał mu dźwięk szczękania broni, przed nimi wyłoniło się kilku potężnie zbudowanych mężczyzn - ...pasuje.
- Zdecydowanie nie. - All wystąpił - Nie znam was, nie macie prawa tu przebywać. - powiedział zdecydowanie - A jeżeli chcecie jeszcze trochę pożyć, radzę wam zwiewać.
Jeden z mężczyzn wystąpił zanosząc się śmiechem.
- Dobry żart Allerenchu del Foteru.
All uniósł brew gdy usłyszał swoją pełną nazwę. Mało kto potrafił ją wymówić, a co dopiero zapamiętać.
- Brawo. - zaklaskał ironicznie – Właśnie osiągnąłeś szczyt swojego intelektu.
Twarz mężczyzny zasępiła się.
- Aż tak życie ci nie miłe? - warknął.
All wzruszył ramionami i cofnął się do swoich ludzi.
Hanis ukryty w cieniu, ale widzialny przez światła pochodni, stał z boku obserwując wszystko. Zmarszczył brwi. Powoli w głowie układał mu się plan.
Herszt bandy, popatrzał na elfa z szyderczym uśmieszkiem.
- O proszę jak miło. Przyprowadziliście ofiarę żebym was zostawił w spokoju. Hm...dajcie mi chwilę, zobaczę czy jest coś warta.
Nagle poczuł silny wiatr znikąd. Przecież pod ziemią nie były możliwe przeciągi. Ogień wszystkich pochodni zgasł. Jeszcze długo czuli wiatr, tylko lżejszy. Nikt nie wiedział co się dzieje. Jednak za chwilę usłyszeli jęk, potem drugi. Przestraszeni próbowali zapalić pochodnie. Wkrótce znów usłyszeli jęk. Następnie kolejny, i jeszcze jeden. Jeki ciągnęły się. Następowały kilka sekund po sobie. W końcu jednak ucichły.
All usilnie starał się zapalić pochodnie, ale ze strachu trzęsły mu się ręce jak nigdy, a ciemność tylko pogarszała sprawę. Skrzywił się. Powstrzymał chęć podskoczenia kiedy czyjaś dłoń spoczęła na jego ramieniu.
- Spokojnie Allu. - usłyszał głos Hanisa – Możesz już zapalić pochodnię.
All jeszcze przez chwilę stał odrętwiały. Dopiero teraz uświadomił sobie co się stało. To Hanis zgasił pochodnie, żeby wrogowie niczego nie widzieli, i się przestraszyli. W dodatku wiatr powodował, że elf wyczuwał opór jakim stały się postacie. W dodatku to, że All ze swoimi ludźmi stali po jednej stronie, a tamci przed nimi, ułatwiło sprawę. Hanis miał więc łatwe zadanie.
All spojrzał na elfa. Przynajmniej sądząc, że właśnie tam znajduje się twarz Hanisa. Po chwili zapaliła się pierwsza pochodnia. Elf wziął nieco ognia i stworzył kulę. Światło przez kilka pierwszych chwil oślepiało, później się przyzwyczaili. Widzieli już krew leniwie pełznącą po ziemi. Alla, choć już nie raz widział coś takiego, przeszedł dreszcz, mimo to pokiwał głową z uznaniem. Jego ludzie dopiero teraz zorientowali się co tu zaszło, co po niektóry gwizdnął z podziwem, inny pokiwał głową.
- Co zrobimy z ciałami? - zapytał któryś z mężczyzn. - Dużo ich.
Trupy będą śmierdziały. - pomyślał All – Trzeba się ich pozbyć...tyle, że jesteśmy pod ziemią. Nagle wpadł na pewien pomysł.
- Spalić. - zarządził spoglądając na ciała.
Tyle lat się z nimi męczył, a temu elfowi wystarczyło zaledwie kilka chwil. Nie darzył sympatią żadnego z poległych, więc też nie zawahał się przed decyzją spalenia ciał beż żadnego pochówku.
- Może zabraknąć nam powietrza. - odparował jeden z mężczyzn.
- Zajmę się tym. - rzucił Hanis.
Zobaczył kontem oka jak mężczyźni kiwają głowami. Miał dziwne wrażenie, że zaczęli się go bać. Jednak pomimo wszystko zaraz martwe ciała stanęły w płomieniach. Tymczasem oni poszli dalej. Niedaleko jest wyjście na zewnątrz skąd też przybywa tlenu, ogień w takim razie będzie palił się jeszcze trochę.
W tym czasie dotarli do wylotu tunelu. Hanis ukrył swój czarny płaszcz w torbie, i zarzucił na głowę kaptur przyszyty do koszuli.
Znajdowali się obok szerokiej rzeki, która przepływała bokiem miasta. Stali jeszcze chwilę w rowie.
- Dziękuję Hanisie za... - zaczął All, ale elf przerwał mu ruchem ręki.
- Nie ma za co. - mówił wpatrzony w granicę rowu rzeki - To ja ci dziękuję za przeprowadzenie przez tunele.
All miał ochotę zapytać na co elf tam patrzy, ale zrezygnował po chwili, sądząc, że jego odpowiedź i tak nic mu nie powie. Jednak w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Mam do ciebie jeszcze jedna sprawę Hanisie. - rzekł.
- Jaką? - zapytał spoglądając przelotnie na Alla a potem z powrotem.
- Ukrywacie się w Najmniejszym lesie, mam rację? - gdy Hanis spojrzał na niego by zaprotestować, nie dał mu dojść do słowa i ciągnął dalej – Nie miałbyś nic przeciwko gdybyśmy was wspomogli?
All powiedział to tak lekko i zwyczajnie jakby nie był świadomy konsekwencji i trudu jaki się z tym wiązał. Hanis patrzał mu przez chwilę prosto w oczy, bez uczuciowo. Następnie odezwał się, nieco ostrzegawczym tonem:
- Wiesz z czym to się wiąże?
All zaśmiał się.
- Hanisie to dla mnie kolejne wyzwanie. Tym żyję. Nie lubię się przyglądać gdy coś się dzieje. Mam małą grupkę, ale w tej sytuacji przyda wam się każde ostrze, i wsparcie Podziemia. - odparł rozbawiony.
Elf zmarszczył brwi, ale nie zaprzeczył. Faktycznie w obecnej sytuacji każda pomoc może coś dać. Jednak nie był pewny, skoro da się ich tak łatwo przekupić. Choć może warto zaryzykować?
- Chcesz mieć poparcie podziemia elfie? Może i jest nas niewiele ale to zawsze coś, no i mamy tunele.
Hanis ponownie popatrzał na niego, następnie wyciągnął rękę. All przyjął ją i potrząsnął.
- Zgoda.
Zabrali ręce.
- A co z tą przysługą? - zapytał elf.
- To innym razem. W końcu uratowałeś mnie i moich ludzi. A teraz ruszaj, i przekaż z łaski swojej kanisom żeby nas nie pozabijali jak tam dotrzemy.
Hanis uśmiechnął się w myślach. Obrona knisów nie przepuści nikogo z wyjątkiem sojuszniów. Znał ich już na tyle, że wiedział, iż nawet przebranie może być zgubne. Pokiwał więc głową na znak zgody.
- Wiesz to nie jest jedynie moja decyzja, jeszcze na to musi się zgodzić trzech przywódców.
All wzruszył ramionami.
- Czemu nie. Potrafię być przekonujący. - odparł z czarującym uśmiechem.
Hanis skinął powoli głową rozbawiony w duchu.
- A więc bywaj Allu.
Wyszedł szybko z wysokiego rowu. All i jego ludzie jeszcze chwilę patrzeli za nim, po czym zniknęli w tunelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz