15.09.2014

9: Czekając na skazanie

To się stawało nie do zniesienia. Ostatnim razem Neris cudem, uniknął zburzenia barier przez magów Eukedusa. Było to dwa dni temu. Był wykończony. Nie wiedział jakim cudem jego bariery jeszcze stoją. Pozostały mu tylko myśli. Ile będą go tu trzymać, aż w końcu dadzą go na powieszenie? Co się stanie z innymi jeżeli magowie przekroczą jego bariery? Dakelan nigdy nie zasiądzie na tronie? A co się stanie z Arisą?
Wszystkie te myśli nie dawały mu spokoju. Szczególnie kiedy wisiał do góry nogami, trzymany przez strażników za nogi. W dodatku bez tuniki, ze skrzyżowanymi rękami na piersi i czerwoną twarzą od spływającej do głowy krwi. Oddychał głęboko. Głowa go bolała niemiłosiernie.
Obiecał sobie, że niczego im nie powie, a magowie jednak szybko się wyczerpywali. Pomimo wszystko jego bariera była mocna, coś dawało mu siłę. Nie wiedział jak jeszcze długo zdoła ją utrzymać. Atakowali go co jakiś czas. Chociaż czasem, chcąc się zabawić, brali go na tortury. Miał tego dość. Czuł już tylko ból.

Strażnicy puścili, a on o mało nie złamał sobie karku. Wstał chwiejnie, musiał oprzeć się o ścianę. Czuł krew na wargach, jak powoli wraca na swoje miejsce. Spojrzał na magów. Jeden rzucił w niego tuniką i paskiem. Założył to powoli z powrotem. Nagle poczuł uderzenie mentalne i naciskania na barierę. Padł na kolana, trzymając się za skronie. Bariera była na granicy rozpadnięcia. Trzymała się jednak dalej. Jakimś cudem, po raz kolejny zmęczeni magowie przestali.  Nie wykańczali do końca swoich sił. O co chodziło? Nie chcieli tego zrobić raz a dobrze? Nie rozumiał. Chciał się podnieść, ale nie potrafił był za słaby.
Poczuł że podnosi go na nogi jeden strażnik. Zaraz potem przewiesił go sobie przez ramię. Co to, już na ścięcie? - mruknął ponuro w myślach.
- Idziesz do swoich dawnych kolegów szpiczasto uchy. - rzekł mag spokojnie – Nie bój się nie idziesz na ścięcie. Dopiero wtedy kiedy nam wszystko wyśpiewasz, w taki czy inny sposób.
Mag wyszedł, a za nim dwoje strażników. Kolegów? - nie zrozumiał Neris. Mało rzeczy do niego docierało. Miał ochotę zamknąć oczy i odpłynąć, jednak ta się nie dało.
Szli przez rozświetlony korytarz razem z dwoma magami, strażnikami i Eukedusem, aż dotarli do celi w której wcześniej byli uwięzieni on i Arisa. Strażnik spuścił elfa na podłogę trzymając nadal jego nogi. Neris powstrzymał jęk, gdy jego głowa obiła się o twardą podłogę. Chciał wyszarpać nogi od strażnika. Ten go nie puścił a zawlókł na koniec celi. Neris czuł na sobie spojrzenia więźniów. Strażnik zostawił go w kącie. Spróbował usiąść. Nagle coś małego przecięło jego kark i poczuł małą zimną powierzchnie a następnie jak opuszczają go siły i moc. Zrezygnował z siadania i położył się z powrotem padnięty.
Niedługo potem, kamyczek został zabrany i po raz kolejny wytarty o jego spodnie.
- Po co to robisz...Eukedusie... - wycedził cicho.
- Co? Że to z tym kamyczkiem? To po to żeby...
- Nie to. - warknął czując ból w klatce piersiowej zapomniał o tym, że ostatnio go podtapiali i coś mu się stało z płucami. Postarał się usiąść. – Teraz ty nie myślisz... Dlaczego nas wytępiłeś...
- Nie wytępiłem, jak widać. Jeszcze gdzieniegdzie rosną chwasty na mojej ziemi. - powiedział najwyraźniej znudzony rozmową.
- Dlaczego to zrobiłeś! - wydusił elf zmuszając płuca do wysiłku.
- Jeden z waszych zabił mego ojca. - warknął zły.
- To kłamstwo... - Neris był w szoku, ale nie okazywał tego. Nie wierzył, że tak mogło się stać.
- To prawda Nerisie Akernam 32.
Elf zmarszczył brwi. No nie on też pamięta?
-  Czyli jednak dobrze pamiętam. Ach kiedy to było...kiedy usługiwałeś na dworze mojego ojca...
- Nie możliwe, że to jeden z nas...
- A jednak możliwe! - krzyknął wkurzony.
- Jeżeli to prawda...mogłeś się odegrać jedynie na nim... Nie na nas wszystkich! - złapał powietrze w płuca i wypowiedział następne słowa jednym tchem - Spaliłeś nasze domy! Zabiłeś hadasiciem i magią! Wiesz jak to mogło zachwiać krajami południa?!
Eukedus zaśmiał się, ale zaraz zmienił ton na poważny.
- Nie pozwoliłbym, żeby dalej na mojej ziemi wyrastały takie chwasty jak wy. Kto wie czego byście się jeszcze dopuścili.
- Nie wszyscy są tacy. - wykrztusił Neris - Tak jak ludzie. Niektórzy dobrzy, niektórzy źli. - ostatnie zdanie powiedział spokojnie starajac się oddychać normalnie.
- Nie mam do was zaufania. Żadnego. - prychnął Eukedus pogardliwie.
- Od lat, my Czarni Łucznicy, których była zaledwie garstka, pilnowaliśmy porządku w Sakkinie! - wypowiedział jednym tchem co było niemałym wysiłkiem. Czuł jakby przebiegł kilometry.
- Ile ty masz lat, co? - zapytał władca.
- Zapewne dużo więcej... od ciebie Eukedusie. - wysapał.
- No ile? - zaśmiał się nieprzyjemnie.
Neris zwęził oczy. Czuł że już nie panuje nad swoją złością. Wypędzając zmęczenie i ból z myśli, uderzył Eukedusa pięścią w nos tak że ten poleciał z impetem na ziemię. Dwóch strażników natychmiast przytrzymało wyrywającego się Nerisa. Eukedus podniósł się po chwili i wyszedł.
- Za to będą cię czekały jutro męki! Obiecuję ci to! - krzyknął władca wściekły.
Wyszedł warcząc coś pod nosem. Strażnicy podnieśli Nerisa za nogi do góry i puścili, a następnie wyszli, zamykając drzwi celi. Neris znów prawie by złamał sobie kark. Gdy usiadł, odkrył jakiej skali naprawdę jest jego zmęczenie. Oddychał ciężko, a płuca paliły żywym ogniem.
- Nie pamiętam, by tak wyglądały te postacie w czarnych ubraniach. - usłyszał głęboki, spokojny głos jednego z więźniów.
Neris podniósł na niego wzrok próbując złapać powietrze.
- A ty byś...się nie wściekł? - zapytał z wyrzutem.
- Pewnie tak. - odpowiedział nadal spokojny, mógł mieć z czterdzieści lat
Neris zwiesił głowę. Jego oddech nie zwalniał.
- Zawsze z podniesionymi głowami i chodzące  niepostrzeżenie w tłumie. - opisał więzień.
Neris uśmiechnął się lekko na to wspomnienie i prychnął cicho.
- Tak...kiedyś tak było - odparł.
- Ale wróci. Jestem tego pewny.
Neris znów spojrzał na niego. Lekki uśmiech powoli schodził z jego twarzy. Robił się coraz bardziej senny i jego powieki nieustannie się zamykały.
- Jak...się nazywasz? - zapytał spokojnie.
- Torin. - rzucił.
- Yhm. Ja... - zaczął elf jednak Torin zlitował się nad nim.
- Wiem jak. Dobranoc.
- Dziękuję...
Neris zasnął na siedząco, zaraz po wypowiedzeniu ostatniego słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz