26.09.2014

12: Twarzą w twarz z wrogiem

Na ich szczęście godzinę później, znaleźli jakiś powóz. Zabrali się z nim, płacąc z góry. Tak dojechali szybciej do zamku a konie jechały z boku wozu.
Gdy znaleźli się przed potężnym wejściem do zamku, stanęli. Wielki mur z metalową bramą. Za nim pokazywały się wieżyczki zamku. Zeszli z powozu. Wzięli Arisę na nosze.
Przed bramą czekało dwóch strażników. Jeden podszedł.
- Kim jesteście i czego tu szukacie? - zapytał, pewnym tonem.
- Jesteśmy Senanami, jak zresztą widać. - mruknał Sokrenin - Mieliśmy dostarczyć królowi uciekinierów.
Strażnik spojrzał mu przez ramię, a potem znów w niebieskie oczy Sokrenina. Uwierzył im.
- Dobrze, możecie wejść. - odparł spokojnie.

Strażnik cofnął się a drugi otworzył bramę. Zwierzaki zabrali stajenni. Weszli do korytarza. Był duży, biały i zimny. Ciągnął się długo, po jego bokach stali strażnicy albo sztuczne zbroje, czego ku ich rozbawieniu nie dało się odróżnić.
Szli dalej aż trafili do drzwi wiodących do sali tronowej. Przed nimi czekała kolejna obsada dwóch strażników.
- Słucham? - powiedział jeden spokojnie.
Powiedzieli wszystko od początku.
- Dobrze. Zaczekajcie tu.
Jeden strażnik wszedł. Poinformował króla o gościach i o tym czego chcą. Następnie wyszedł i powiedział:
- Możecie wejść. Król was przyjmuje.
Skinęli głowami. Strażnicy otworzyli dwoje skrzydeł drzwi. Przed nimi ukazała się piękna, biała sala tronowa. Była wielka. Pozłacana w niektórych miejscach, wzory i rzeźby były wszędzie, bardzo dokładnie dopracowane. Na środku znajdował się tron, pięknie zrobiony z drewna, stał na podwyższeniu.
- Spodziewałem się was. - powiedział władczym tonem Eukedus do Senanów - Zostawcie ich. Tu macie swoją zapłatę.
Siedział luźno na tronie. Pstryknął palcami. Z bocznych drzwi wyszedł jakiś sługa z wielkim workiem, najwyraźniej ciężkim gdyż uginał się pod jego ciężarem. Sokrenin zabrał złoto, najwyraźniej był silniejszy od sługi bo uniesienie worka nie sprawiło mu problemu.
- Możecie już wracać na swoją pustynie. - odprawił ich Eukedus.
Senanie wycofali się markotnie i wyszli.
Eukedus wstał i zszedł po białych schodkach od tronu. Podszedł do Dakelana.
- Witaj bracie. - powiedział jakby czymś rozbawiony – Nigdy nie sądziłem że się zniżysz tak nisko, by trzymać ze spiczasto uchymi.
- A ja nie sądziłem, że posuniesz się tak daleko by wyeliminować jedną z najpotężniejszych ras na świecie. - warknął Dakelan
Eukedus zaśmiał się.
- I najbardziej głupią!
- O co ci chodzi?! - wybuchł Dakelan
Eukedus śmiał się coraz bardziej szyderczo.
- To ja wywiozłem naszego ojca Dakelanie, nafaszerowałem go narkotykami i po sprawie.
Dakelan popatrzał na niego, mocno zaskoczony. Kochał ojca, był zdruzgotany jego zaginięciem a teraz dowiedział się, że to jego brat zabił ojca. Nie mógł w to uwierzyć.
- Ty...
- Tak ja! Chciałem władzy. Był już stary i sobie nie radził, śmierć i tak przyszłaby po niego lada chwila.
- Ale dlaczego obarczyłeś tym Czarnych Łuczników? - warknął Dakelan próbując się otrząsnąć z szoku.
- Bo za bardzo się rządzili! Musiałem ich wyeliminować by móc spokojnie panować. Pierwsze Istoty musiały w końcu zaistnieć. Spojrzał na Arisę, prychnął cicho.
- Niech moi magowie wyciągną z niej hadasic – powiedział do sługi -  a następnie zaprowadźcie ją do mojego pokoju. - służący zaraz zabrał Arisę
- Co chcesz z nią zrobić, zdrajco! - krzyknał sfrustrowany Dakelan, czuł się bezsilny.
- Oh nic takiego. Pobawię się nią trochę.
- Że co?!
Dakelan miał się już na niego rzucić z pięściami, jednak strażnicy byli szybsi i powstrzymali go.
- Nic, nic. Ale teraz chce porozmawiać z tobą braciszku. - uśmiechnął się sarkastycznie.
- O czym? - warknął.
- O tym że nigdy się stąd nie wydostaniecie. Neris Akernam niedługo wyjawi moim magom, gdzie są pozostałe elfy. W końcu je wytępię z mojego kraju.
- A ja o tym... - syknął Dakelan – Że gdy już cię obalimy, to ja zasiądę na tronie.
Eukedus znów się zaśmiał.
- Nie macie szans. Zabrać go do lochów. - rzekł do strażników.
Straże zabrali szarpiącego się Dakelana.
- Wszyscy czekają tylko na twoją śmierć! - ryknął Dakelan w przejściu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz