22.09.2014

11: W mieście

Przepraszam za opóźnienie, wszystko ostatnio mi się wali na głowę. Miłego czytania. :)

Pozdrawiam,
Davi

_____________________________________________________________________________



- Arisa obudź się, już jesteśmy. Arisa! - w jej uszach rozbrzmiewał rozgniewany głos Sokrenina.
Musiała przysnąć. To chyba nawet lepiej. Spojrzała na miasto rozciągające się przed nią. Znów poczuła straszny ból w płucach. Bała się że znów zacznie się krztusić.
- Lepiej żebyś była czujna. Wy będziecie jechać, a my iść. Renaki nie są aż tak bardzo przyzwyczajone do długiego chodu, polecą górą.
Ruszyli. Senanie szli w kręgu, wokół dwóch koni, renaki latały w górze. Na koniach usadzono Aris i Dakelana.
- Myślisz Arisa że skoro Eukedus był w więzieniu kiedy mu uciekliśmy...to czy teraz może być w swoim zamku? - zagadał ją Dakelan
- Nie wiem... - odparła.
Istniały różne środki transportu, oni zdecydowanie podróżowali tym wolnym. Eukedus natomiast mógł polecieć/pojechać tym najszybszym, na przykład renakiem.

Dakelan skrzywił się lekko. Odpowiadała tak słabo. To nie była ta sama elfka którą znał przedtem. Hadasic ją zupełnie wykańcza. Westchnął. Spojrzał na nią. Nasunął jej kaptur bardziej na głowę. Lepiej żeby nikt teraz jej takiej nie rozpoznał.
~ Dzięki... ~ usłyszał w umyśle słaby głos Arisy.
- Nie ma za co. - szepnął cicho.
Patrzał na nią jeszcze przez chwilę. Uśmiechnął się nieco rozbawiony. Kiedy to było, gdy Czarni Łucznicy przechadzali się w nocy i nikt ich nie potrafił wykryć? Pokręcił głową. To już było, nie wiadomo czy wróci. A jeżeli tak...to na pewno będzie inaczej.
Rozejrzał się. Faktycznie sporo ludzi patrzało teraz na nich. Ludzie...Istoty Ostatnie. - przemknęło mu przez myśl. A może jednak gdy obalimy Eukedusa, wszystko wróci do normy? Wątpił. Ale bardzo by chciał by tak się stało.

Zamek niedługo potem był już widoczny na horyzoncie. Był piękny. Zrobiony z białego kamienia, z pięcioma strzelistymi wieżami. Miał niezłe ułożenie strategiczne położone na górze.
Pęcherze i zadrapania na skórze, spowodowane długą jazdą na koniach, nie były miłym doznaniem. A teraz wdawały się jemu i Arisie najbardziej we znaki.
Rozejrzał się. Senanie, renaki, dwa konie, ludzie, on i...elfka. Westchnął.
Czasem zdawało mu się dziwne to jak powstali Senanie. Słyszał różne opowieści, legendy, ale ta którą pamiętał wydawała mu się najbardziej prawdziwa. Przypomniał ją sobie.
Pewien człowiek uciekł niegdyś z więzienia pustynnego razem z kochanką. Nie byli przygotowani na taką wędrówkę. Ich skóra była niemal spalona przez prażące słońce już po kilku dniach. Gdy po drodze spotkali doręczycieli pożywienia, na więzienie, zabrali się z nimi razem do miasta. Nie udało im się uleczyć spalonej na brązowy kolor skóry. W mieście rok po zdarzeniu kobieta urodziła syna. Jego barwa skóry była mocno brązowa. Wkrótce tamtej parze, urodziło się drugie dziecko, była nim dziewczynka, również takiego koloru skóry. Inni ludzie ich nie akceptowali. Uciekli więc z powrotem na pustynię przedtem przygotowując się do życia na niej. Wtedy nawet nie nazywała się Haracka tylko zupełnie inaczej. Senanie rozmnożyli się i tak powstała ta rasa.
Później dopiero nadali sobie nazwę Senanie. A inni mówili na nich po prostu „ludzie pustyni”.
Nie miał pojęcia czy to prawda i wolał się nie pytać. Chociaż sądził że brązowo skurzy ludzie, istnieją od początku istnienia człowieka.
Pokręcił głową. Rozejrzał się. Dalej ten sam krajobraz, choć od czasu do czasu pojawiało się jakieś pole uprawne. Był już mocno zmęczony. Nie miał pojęcia ile będą w podróży. W zamku nie był od lat. Nie do końca nawet pamiętał jak wygląda. A może w końcu zrobią przerwę?

Nie zrobili. Minęło kolejnych kilka godzin. Zaczęło się ściemniać. Chyba nogi Senanów już się przyzwyczaiły do ciągłego chodu. Nieco dziwił się ich wytrzymałości. Chociaż w sumie, gdyby nie byli wytrzymali to nie przetrwali by na pustyni.
- Zatrzymamy się tu. - zarządził Sokrenin i stanął, a z nim reszta.
- Gdzie będziemy spać? - zapytał Dakelan zmęczony zsiadając z klaczy.
- Na trawie. Nie mam zamiaru zapuszczać się do jakiejś speluny. Chodźcie. - ponaglił ich.
Wszedł na pole.
- Będę czuwał, a wy idźcie spać. Dobranoc.
Dakelan zsiadł z konia, kilku zniosło ostrożnie Arisę na ziemię. Wszyscy położyli się. Sen przyszedł szybko.

***

Coś obudziło Dakelana. Ciche krztuszenie. Zamrugał i usiadł. Nagle ucichło. Arisa! Poderwał się i rozejrzał. Kucał przy niej Sokrenin. No tak przecież on czuwał. - pomyślał. Podszedł.
- Co się stało? - zapytał Dakelan zaniepokojony.
- Znów zaczęła się krztusić. - odpowiedział nie patrząc na niego, a na krew Arisy na swojej dłoni – Znów się podleczyła. Nie sądzę by wytrzymała tak długo. Mamy już tylko pół dnia drogi, a jeżeli znajdziemy jakiś powóz, to nawet mniej. Eukedus jak sądzę już tam jest.
- Jak on mógł się tak szybko...
- Renaki potrafią być szybsze niż ci się zdaje. - odparł sucho – My jednak zwalnialiśmy ze względu na wasze konie.
- Rozumiem. - mruknął Dakelan. - Kiedy ruszamy?
- Już.
Sokrenin wstał. Podszedł do każdego z kolejna i obudził potrząsając. Za chwilę nikt już nie spał. Znów ruszyli.
~ Czuję się jak jakaś obłożnie chora. ~ przekazała zażenowana Arisa Dakelanowi
~ Bo jesteś.
~ Nie poprawiasz mi humoru... - warknęła.
~ Wybacz. ~ skrzywił się i po chwili dodał ~ Trzeba jakoś im uciec.
~ Nie.
~ Dlaczego nie?
~ Niech dostaną swoją zapłatę. Gdy ją dostaną wtedy odwrócą się przeciw Eukedusowi, jak sądzę.
~ Jesteś pewna?
~ ...nie. Ale nie pozostało nam nic jak tylko czekać.
~ Okej. ~ westchnął ciężko niezadowolony ~ Nie boisz się co może się stać z Nerisem?
Przez chwilę mu nie odpowiadała zasmucona.
~ Tak boję się. Ale i tak nic nie możemy zrobić.
~ Rozumiem. ~ po chwili namysłu dodał ~ Wiem co czujesz do niego.
~ Do Nerisa? Co masz na myśli? ~ odpowiedziała spokojnie.
~ Przyznaj się. Kochasz go ale boisz się mu o tym powiedzieć. Kryjesz się z tym już od kilkunastu lat. Dlaczego?
~ Bo...bo ja...ja nie wiem. Zresztą on nie czuje tego samego. ~ wyjąkała czując się nieswojo.
~ Jesteś pewna?
~ ...tak... ~ mruknęła w myślach, prychnęła ~ Wyżalam się młodszemu o swoich drobnostkach.
~ Nie młodszemu, a przyjacielowi. ~ poprawił ją.
Chciała spojrzeć na niego ale powstrzymała się po chwili namysłu.
~ Dochodzimy już? ~ zmieniła temat
~ Prawdopodobnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz