27.08.2014

4: Jeszcze ostatni dzień

Nie sądzili że przez te kilka dni spotka ich tyle. To wszystko zdawało się nie mieć końca. Byli głodni, przemoczeni i spragnieni. Tak przemoczeni. Dlaczego?

Magowie weszli gwałtownie do celi. Widać było, że nie mieli dobrego dnia. Podeszli do dwójki elfów. Nie są głupi. Wiedzą że jeśli znalazła się dwójka, to także znajdzie się więcej. Trzeba więc jakoś wyciągnąć z nich informacje, gdzie znajdują się pozostali. Zmusili ich brutalnie do wstania i wywlekli z celi, na dwór. Wzięli też dwóch więźniów z tej celi.
Postawili ich na środku placu. Słońce pieściło ich niemiłosiernie swymi gorącymi promieniami. Całą czwórkę otoczyli strażnicy w ciasnym, małym kręgu. Każdy z nich miał bat w ręce i minę człowieka z którym nikt przy zdrowych zmysłach by nie dyskutował. Arisa i Neris popatrzeli po wszystkich. Dwoje ludzkich więźniów stało niepewnie, nie wiedząc co zrobić z rękami. Jeden był młodym chłopakiem, drugi zaś w średnim wieku. Wszyscy krzywili się, zdychali z gorąca. Krąg strażników rozstąpił się w jednym miejscu. Wszedł mag.
- Zrobicie sobie kilka kółeczek wokół placu. I nie chce słyszeć sprzeciwu. Inaczej... - wskazał ręką na krąg strażników, którzy dzierżyli bezlitosne baty w rękach.
Elfy stały niewzruszone. Ludzi przeszedł dreszcz.

- JUŻ! - ryknął mag.
Czwórka ruszyła. Na początku dość wolno. Jednak gdy bat przeszył ich skórę - przyspieszyli.
Gorąco ich wykańczało. Elfy radziły sobie lepiej niż ludzie. Długo to trwało. Czuli swój pot i wysychające usta. Strażnicy w końcu zatrzymali wykończonych więźniów.
- Cholera jak oni śmierdzą... - poskarżył się jeden strażnik.
- Przewidziałem to. - odparł mag z ironicznym uśmiechem.
Wylali na nich wiadra z wodą i zaprowadzili dwójkę ludzkich więźniów z powrotem do celi.
Neris i Arisa rozejrzeli się. Wokół nich nadal stał ciasny krąg strażników. Tym razem większy. Przed strażnikami stało trzech magów w równych odstępach. Nie było szansy na ucieczkę, a nawet jeżeli by się wymknęli strażnikom i magom, pustynia byłaby jeszcze bardziej bezlitosna.
- Król powiedział nam, że możemy się zabawić. - powiedział jeden z trzech magów.
Był ciemno skóry co było wyjątkowe, mało kto odznaczał się takim kolorem cery. Neris spojrzał po dwóch magach za ich plecami. Jeden był starszy, drugi miał w połowie spaloną twarz. Czyżby pamiątka po napadzie na moją wioskę? - pomyślał, po chwili sobie przypomniał – Tak. Pamiętam go. Mój ojciec to zrobił... Arisa i Neris starali się zachować zimną krew, jednak nie wiedzieli czego mogą się spodziewać.
Mag którego rozpoznał Neris podszedł do nich. Elf zachował niewzruszoną twarz, chociaż poczuł że ogarnia go strach.
- To ty...synalek tatuśka tak? - powiedział drwiąco mag.
Neris patrzał na niego niewzruszonym spojrzeniem. Mag zaśmiał się, nie rezygnując z kpiącego uśmieszku. Stanął przed nimi w małej odległości. Spojrzał na Arisę od stup do głów, jakby rozbierał ją wzrokiem. Przebiegł ją dreszcz obrzydzenia.
- A kto to? - zapytał mag przybierając niewinny wyraz twarzy - To by była tragedia gdyby się jej coś stało... - Wyciągnął dłoń, a strażnik położył na niej nuż. Mag przyłożył ostrze do twarzy Arisy – Nie sądzisz elfie? - powiedział do Nerisa. Przejechał ostrzem głęboko po twarzy elfki. Syknęła, łapiąc się dłonią za oko. Rana ciągnęła się od czoła przez prawą brew i oko, do środka prawego policzka. - Zostanie blizna. - stwierdził i zacmokał.
Neris spojrzał na Arisę, nie próbując ukrywać troski. Mag zmarszczył brwi.
- Kim ona właściwie dla ciebie jest? - Przyłożył ostrze do ramienia Nerisa, ten spojrzał znów na niego, przyjmując zabójcze spojrzenie, był wściekły - Jest przyjaciółką? Tak. A może kimś więcej? Siostrą? Nie. Zgaduję że się w niej zabujałeś.
- No to źle zgadujesz.. - syknął elf
Jednocześnie gdy się odezwał, ostrze przecięło jego ramię. Neris syknął z bólu i się cofnął. Miał ochotę tak zlać maga żeby się nie pozbierał przez miesiąc, ale wiedział, że przez to ucierpiał by on i Arisa podwójnie, zatem starał się opanować.
- Nie odzywaj się bez pozwolenia. - nakazał chłodno starszy mag stojący za nimi.
Naraz wszyscy magowie zwrócili spojrzenia ku Arisie. Neris również. Stojący najbliżej mag, szarpnął ją za rękę, którą trzymała przy ranie. Nie leciała już z niej krew, została jedynie bardzo dobrze widoczna blizna, nie zdążyła do końca się wyleczyć. Wbił jej nóż w ramie za karę. Szarpnął wyciągając. Arisa krzyknęła. Cofnęła się od maga. Nerisa zatrzymało dwóch magów, nie pozwalając mu się ruszyć przez magie wody.
- Wiesz jaka kara spotyka więźniów jeżeli używają magi! - ryknął na nią mag.
Dotknęła rany na ramieniu. Krew lała się pomiędzy jej palcami i na ubraniu. Spojrzała na maga i wyprostowała się. Nie podda się tak łatwo.
- O proszę. Ktoś nam się tu stawia. Zobaczymy co zrobisz po wychłostaniu. - warknął.
Poczuła że unieruchamia ją magią wody, ale nie on sam tylko któryś z dwóch magów, zapewne nie ten który przytrzymuje Nerisa. Oby nic mu nie zrobili. - przeleciało jej przez myśl. Spróbowała się szarpnąć. Na nic.
- No elfie – mag z połową spalonej twarzy mówił do Nerisa – Popatrzysz sobie na cierpienie swojej ukochanej.
Neris coś warknął pod nosem i szarpnął się. Mag spojrzał znów na Arisę. Podszedł do niej, zdjął jej bluzkę i rzucił na ziemię. Arise przeszedł dreszcz. Zaklinała maga w myślach. Skórzane paski podtrzymujące i zakrywające jej piersi, nadal były na miejscu. Jednak poczuła jak jej czubki uszu lekko się czerwienią. Miała tylko nadzieję że nie ściągnie też pasków. Odwrócił ją plecami do siebie. Znów się szarpnęła i nic. Drugi mag trzymał wodę w jej organizmie i nie zamierzał na razie puszczać. Że też do tego oni nie muszą używać gestów. - przeleciało Nerisowi przez myśl pomiędzy przekleństwami.
Arisa poczuła palce na wiązaniu skórzanych pasków. Rozwiązywał powoli sznurek. Nie...proszę...- jęknęła w myślach. To było okropne. Skórzane paski zszyte ze sobą, zleciały na ziemię. Arisa czuła upokorzenie. Zamknęła oczy i w tej samej chwili poczuła że przez plecy przechodzi bat. Jęknęła głucho, nie zdolna nic więcej z siebie wydać. Drugi raz. Zazwyczaj za użycie magi dostawało się do czterdziestu. Ale musiała się wyleczyć. Inaczej straciła by wzrok w tym oku. Cztery i kolejny jęk.
Weź się w garść. Piąty. Zacisnęła zęby, ale nieco zelżała nacisk, by ich nie połamać. Sześć. Straszny ból. Siedem. Przeszywał ją. Osiem. Oraz całe jej ciało. Dziewięć. Jęknęła znów. Dziesięć. Następne ciosy następowały szybko. Jej jęki stawały się coraz cichsze. Gdy doszło do trzydziestu pięciu, mag ze spaloną twarzą powiedział:
- Dość. Wystarczy jej. Może następnym razem będzie mądrzejsza. - mruknął.
Usłyszała że podchodzi do niej od tyłu. Otworzyła oczy i poczuła że dotyka jej piersi. Wydała głuchy jęk w szoku i szarpnęła się. Pocałował ją w szyję. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz.
- Jeszcze kiedyś się zabawimy.
Zaśmiał się i ją puścił. Mag trzymający wodę w jej organizmie również puścił. Upadła na kolana. Zakryła ręką piersi. Rozejrzała się. Ból w plecach nie pozwalał jej myśleć. Wszyscy czekali. Nerisa najwyraźniej również puszczono. Wziął jej bluzkę oraz paski i podał jej kucając obok.
- Dziękuję... - wyjąkała – Nnie patrz … przez chwilę...
Zamknął oczy. Spróbowała założyć paski. Jednak ból był za duży. Jęknęła cicho.
- Aris...pomogę ci. Chcesz? - zapytał niepewnie Neris
Popatrzała na niego. Nadal miał zamknięte oczy.
- D...dobrze...
Otworzył. Wstał i podszedł od tyłu. Chwycił lekko za sznurki i związał je na plecach. Uważał na rany.
- Już.
Spróbowała wstać. Zaklęła cicho gdy paraliżujący ból przeszył jej plecy. Neris podał jej rękę. Wstała z jego pomocą, trzymając w dłoni bluzkę. Była cała w piasku. Neris wziął bluzkę, wytrzepał i pomógł jej ją włożyć.
- Nie wiem jak ci dziękować. - szepnęła nie potrafiąc zwolnić oddechu z bólu.
- Nie masz za co. - odparł
Spróbowała się uśmiechnąć jednak nie wyszło.
- Dobra koniec tych czułości, wracacie do celi. - mruknął strażnik.
Neris coś mruknął ale nie odezwał się.
Zaprowadzono ich do celi. Arisa poczuła mdłości, gdy przypomniała sobie co zrobił jej tamten mag. Zacisnęła żeby próbując odgonić od tego myśli.
Jak zwykle oboje zajęli miejsce na końcu celi, siedząc na podłodze. Arisa zaciskała nadal zęby, to z bólu, to z tego by zapomnieć.
- Będzie dobrze. Śpij. - szepnął jej do ucha.
Pokręciła głową, nie da rady. Wziął jej dłoń w swoją. Wiedziała, że to tylko po przyjacielsku, chcąc dać jej oparcie, jednak poczuła przyjemne ciepło w środku.
- Śpij. - szepnął znowu i sam zamknął oczy.
Zasnął. Nie dziwiła mu się. Zbliżała się noc a byli zmęczeni. Niedługo potem sen ogarnął wszystkich w celi. Nie umiała zasnąć jeszcze długo, jednak w końcu i jej się udało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz