Denerwował się. Co mogli zrobić z Arisą? Za każde przewinienie dostaje się baty i przy okazji będą chcieli informacji gdzie ukrywają się pozostali. Pokręcił głową.
Nie wyda naszych – pomyślał.
Kanisi mieszczą się w trzech lasach i nie wiadomo w którym są ocaleni. Król nadal nie potrafi ich złapać, dlatego chce wydrzeć z nich informację siłą, dlatego jeszcze ich nie zabił.
Z zamyślenia wyrwał Nerisa jakiś młody chłopak, też więzień tej celi.
- Jak to wyglądało?
Neris popatrzał na niego. Zmarszczył lekko brwi, nie do końca rozumiejąc o co chodzi.
- Jak wyglądało... - chłopak spróbował streścić pytanie – No jak wyglądał ten atak magów w nocy?
Neris przez chwilę milczał. Nawet jeżeli stało się to 5 lat temu i tak odcisnęło na nim swoje piętno.
- Jak mam ci to opisać? - zapytał w końcu próbując poukładać sobie wszystko w głowie.
- Ze swojej strony.
Stanął. Odwrócił się do chłopaka, który siedział na brzegu ławki od strony drzwi. Przemknęły mu przez pamięć obrazy z tamtej nocy. Bardzo chciał je wymazać z pamięci. Twarz zostawił bezuczuciową, za to mówił spokojnie.
- To była ciemna noc. Moja mała wioska, mieściła się na granicy lasu. Mieszkała tam również Arisa. Nikt się nie spodziewał napadu. Strażników na nocnej warcie zabito magią i to nie jednego maga ale wszystkich. Razem mieli nieobliczalną potęgę. Tym bardziej że oni potrafią wyciągnąć swój żywioł z niczego.
- A elfy nie? - zapytał zaciekawiony cały czas ten sam chłopak.
- Nie. My jedynie panujemy nad określonym żywiołem lub nad czterema, gdy są pod ręką łączymy się z nimi, gdy ich nie ma nie potrafimy czarować. - westchnął - Kontynuując: Wtargnęli do wszystkich domów. Wybiegłem zobaczyć co się dzieje... Zabili wszystkich...przynajmniej tak im się zdawało. Wymordowali jeszcze dwie wioski, z których ocalało trzech, z czterema żywiołami. Jedynie ci byli na tyle silni. Spalili domy. Jedyne dziecko jakie było w trzech wioskach spalili... - powiedział z goryczą.
- Jedyne? - zapytał chłopak zaskoczony.
- Tak...elfy nie są tak płodne jak ludzie. - wyjaśnił - Zdarza się to bardzo rzadko...
Nastała długa cisza. Neris opowiadał im to wszystko bez oporów bo i tak wiedział że wszyscy tutaj są skazańcami.
***
Drzwi otworzyły się. Za nimi stał mag trzymający Arisę za kołnierz. Neris opierający się teraz o ścianę tuż przy drzwiach, stanął jak posąg nieruchomo. Mag popatrzał po wszystkich i popchnął elfkę do celi. Ta postąpiła kilka kroków do przodu o mało się nie przewracając. Neris zauważył jedną wielką czerwoną plamę na jej bluzce z tyłu. Spuściła głowę stojąc w miejscu. Zwęził oczy zły. Mag zamknął drzwi nawet nie zauważając Nerisa i odszedł.
Elf podszedł do Arisy.
- Co ci zrobili? - zapytał przyjacielskim tonem.
Przez chwilę milczała. Zmarszczył brwi. Próbował ją podnieść na ręce, żeby przenieść ją na koniec celi. Jednak gdy tylko dotknął jej pleców Arisa syknęła z bólu. Wziął rękę. Skrzywił się.
- Chodź...- szepnął
Podniosła głowę patrząc przed siebie. Jej wyraz twarzy wyrażał zaciętość. Z zaciśniętymi zębami ruszyła na koniec celi. Gdy dotarła, odwróciła się plecami do ściany i usiadła odpychając się od ściany rękami by nie dotknąć jej plecami. Skrzyżowała nogi siadając z wyprostowanymi plecami, skrzywieniem bólu na twarzy i wpatrzonymi oczami w podłogę.
Neris i reszta więźniów nie spuszczali z niej wzroku. Jeden zapytał:
- Ile?
Arisa nie zmieniła nic w swej pozycji.
- Czterdzieści... - wykrztusiła
Więzień się skrzywił.
- Ona może się wykrwawić. Nie przeszło im to do głowy? - powiedział do Nerisa
- Oni chcą jedynie naszej śmierci...po drodze się zabawiając. - odpowiedział podchodząc do elfki.
Kucnął obok niej zmartwiony.
- Wyleczę cię. - oznajmił łagodnym tonem
Spojrzała na niego.
- Jeżeli się dowiedzą, to wezmą cię na tortury. Nie rób tego. - odparła prawie jednym tchem.
- Muszę, inaczej umrzesz.
Lekko dotknął rany na jej plecach. Odsunęła się trochę, ale gdy nawet to ją zabolało, dała za wygraną. Zacisnęła zęby.
Skupił się. Przymknął oczy do połowy. Wniknął w swoją elfią zażyłość z naturą. Jego zmysły na wszystkie żywioły się wyostrzyły. Widział środek jej organizmu, wnętrze problemu. Wyszeptał imię przyjaciółki, prosząc o pomoc naturę. Poczuł jak przez jego rękę do rany Arisy przechodzi energia. Z jego palców przeszła ona na ranę leczonej. Układał powoli każdą tkankę, dopasowywał wiązania mięśni, uważał na kręgosłup. Rana szybko ale stopniowo zaczęła się goić. Potem następna i inne. Z czasem zasklepiły się wszystkie.
Wziął rękę i wytarł dłoń z krwi o spodnie. Nie wiedział jak długo to trwało, może 5 minut, a może pół godziny, zawsze tracił poczucie czasu. Spojrzał na Arisę.
- Lepiej? - zapytał
- Tak, dziękuję. - odpowiedziała wdzięczna
- Nie ma za co.
Usiadł pod ścianą. Arisa oparła plecy o ścianę ostrożnie. Oboje spojrzeli na pozostałych więźniów. Na twarzach niektórych widoczne było zdziwienie, innych zaś zaciekawienie, dwóch to kompletnie nie obchodziło.
Rozległo się stukanie butów poza celą. Neris zamknął oczy, wiedział, że magowie wyczują drganie magii. W tej celi były jakieś magiczne czujniki, których jednak nie dało się zobaczyć gołym okiem. Magowie woleli dać takie czujniki zamiast pozbawić ich mocy przez różnorakie trucizny, po to tylko by mieć pretekst do kolejnych tortur i przez to prób wyciągnięcia informacji.
Arisa spojrzała na niego zaniepokojona. On patrzał na drzwi bez uczuciowo, był spokojny, przygotował się. Te zaraz otwarły się i stanęło w nich trzech magów. Dwóch wyszło przed tego na czele, podeszło do Nerisa i pociągnęli go za przedramiona do wyjścia. Wiedząc że szarpaniem zarobi jeszcze gorszą karę, nie przeciwstawiał się, nie było sensu. Ciągnęli go po ziemi, aż w końcu wyszli trzaskając za sobą drzwiami. Neris doświadczył małego deja vu. Znów wyciągali go z celi. Znów w takiej samej pozycji. I znowu na tortury. O wydostaniu się stąd nawet już nie marzył, jedynie o szybkiej śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz