Pamiętałam czasy gdy wszystkie rasy żyły ze sobą w pokoju...nie panowała jedna nad drugą. Kiedy kraj żył w dostatku pod rządami wspaniałego króla Corlina. Wszystkie rasy go szanowały i kochały - ludzie, kanisi, elfy i smoki. Właśnie smoki...to rasa która nigdy nie pragnęła wrogów ani przyjaciół. Były jedną z najpotężniejszych ras w Sakkinie...podobnie jak elfy. Pomagaliśmy Corlinowi. Był królem całej Sakkiny i przywódcą ras. Chociaż te miały swoich przywódców to jednak Corlin był najwyższym. Jako elfy byliśmy znani jako czarni łucznicy, z powodu czarnych płaszczów z kapturami ukrywającymi nam swoim cieniem twarze i tego że głównym naszym orężem był łuk i strzały. Byliśmy niewidoczni...bano się nas.
Kanisów zwano białymi truciznami. Przez ich białą skórę i dlatego że gdy walczyli lub polowali to strzelali z małej rurki bambusowej zatrutymi strzałkami, jak ludzie pustyni, tylko o wiele zręczniej. Smoki zwano władcami ognia. Z oczywistych przyczyn.
A ludzi istotami ostatnimi. Co dziwne ludzie pysznili się tą nazwą. Dlaczego istoty ostatnie? Ponieważ ludzie jako ostatnia rasa się narodziła.
Jednak wszystko ma swój koniec. Stało się coś czego nikt nie przewidział. Król Corlin zniknął bez śladu. Szukaliśmy go wiele tygodni, miesięcy...ale na nic. Wielka rada zdecydowała by jeden z dwojga jego synów posadzić na tronie. Wybrali starszego. To był wielki błąd. Miał jeszcze osiemnaście lat, zwie się Eukedus. Jego młodszy brat miał wtedy czternaście i na imię Dakelan. Miałam wtedy 20 lat. Zaatakowali w nocy. Król rzucił przeciwko elfom wszystkich magów jakich tylko znalazł. Elfów było trzykrotnie mniej od ludzkich magów, nie mówiąc już o nie uzdolnionych magicznie ludziach. Pomimo tego się broniliśmy. Wybiliśmy ponad połowę jego magów...jednak oni wybili nas o wiele więcej. Zdołałam im uciec. Kanisi pomogli mi się ukryć tak samo jak czterem pozostałym elfom, udało się przetrwać tylko tym o czterech żywiołach. Może Kanisi to dzika rasa, ale nigdy nie zdradzają sojuszników. Kryliśmy się tam 5 lat przygotowując się do wojny. Jednak pięciu magów złapało mnie i obecnego tu Nerisa, następnie kazali czekać nam w tym więzieniu na egzekucję. Czekamy już tydzień, jednak oni najpierw wolą nas wymęczyć, bawić się nami i zhańbić. I jest tylko pytanie...dlaczego Eukedus tak znienawidził elfy? Co było przyczyną jego natarcia?...Wystarczy?
- Nie. Dobrze wiesz że będziemy cię prosić o tą historię jeszcze raz. - odparł jeden z więźniów z głupawym uśmieszkiem na twarzy.
- Niestety. - westchnęła zmęczona.
Była tu jedyna płci żeńskiej, więc czuła się nieco niezręcznie na sześciu mężczyzn. Stała obecnie przy drzwiach małej celi. Neris natomiast opierał się o ścianę na końcu celi. Reszta mężczyzn siedziała na dwóch ławkach, rozstawionych po obydwóch stronach celi.
- Jakieś pytania? - spytał Neris
- A co na to smoki? - rzucił inny.
- Zostały tam gdzie były i nie reagowały na to.
- Ale przecież one pilnują tu porządku. - powiedział, z lekkim oburzeniem w głosie
- Nie wiem dlaczego nie zareagowały. - odparł z mocą w głosie
Cisza. Nie ciągnęła się długo.
- Arisa? - zagadnął Neris podnosząc na nią wzrok.
- Tak? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Ruszył głową w stronę drzwi celi.
- Czujesz?
Arisa sprawdziła teren poprzez ziemię. Dobrze że w tej podłodze jest zawarta ziemia. Przytaknęła. Do nich zbliżał się jeden z pięciu magów. Pilnowali tego korytarza cel podobnie jak pozostałych czterech, by dwa elfy się nie wymknęły. Mag otworzył gwałtownie drzwi.
- Chcemy mieć ciszę! To do was nie dociera?!
Wszyscy ludzcy więźniowie spuścili wzrok i wzdrygnęli się. Elfi więźniowie cofnęli się o krok odruchowo i bez uczuciowo patrzeli na maga.
- Ty. - wskazał na Arisę - Pójdziesz ze mną.
Chwycił ją za przedramię i pociągnął do wyjścia. Zamknął za sobą drzwi z trzaskiem. Neris zasłonił uszy, jęknął. Za głośno.
Fajniusie. W tekst wkradło Ci się parę literówek(nie powinnam wypowiadać się na ten temat), ale są one niemal niezauważalne. Ciekawie zaprezentowałaś świat akcji, za pomocą nieprzydługiego monologu. Niektóre zdania dałoby się połączyć ze sobą, ale po prostu masz taki styl pisania, więc ja już więcej się nie czepiam.
OdpowiedzUsuń