23.12.2014

Rozdział 22

Trening się ciągnął. Było ciężko. W końcu padłam na materace, dysząc ciężko.
- Możesz odpocząć, masz godzinę do spotkania. - powiedział Merlin, po czym skrzywił się. - I weź kąpiel, cuchniesz.  
Warknęłam pod nosem przekleństwo. Uniosłam się na łokciach. Rozejrzałam się. Materac pode mną faktycznie był mokry, śmierdziałam potem. Usiadłam oddychając głęboko przez nos. Mięśnie były spięte, bolące i zmęczone. Zeskoczyłam z góry materaców z cichym jękiem. Poczłapałam wykończona do szatni, która znajdowała się na końcu sali. Tak daleko...
Demi człapała obok mnie. Zdawała się nie być w ogóle zmęczona.
- Jak ty to robisz? - wysapałam do niej zaskoczona.

Ona tylko spojrzała na mnie niewinnym wzrokiem. Westchnęłam ciężko.
Doszłam do szatni, zamknęłam drzwi łazienki, zrzuciłam z siebie przepocone ubranie, i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę. Zimna. Przeszedł mnie dreszcz i trochę zatkało w płucach od szybkiej zmiany temperatury. Trudno. Wykapałam się i umyłam włosy. Muszę je kiedyś ściąć, przeszkadzają mi.
Ostatnie krople lały się przyjemnie na głowę. W końcu odcięłam dopływ wody. Sięgnęłam po ręcznik i wytarłam się mało dokładnie. Chciałam jeszcze zachować to zimno. Wyszłam spod prysznica. Spojrzałam na moje cuchnące ciuchy. Skrzywiłam się lekko. Śmierdziały bardziej niż przedtem. Choć może tylko mi się tak zdawało. Obok w niewyjaśnionych okolicznościach leżały czyste ubrania. Ubrałam się w nie. Brązowe, ciemne spodnie, dość wygodne; czarna bluzka z krótkimi rękawami; i bluza, oczywiście wszystko w odpowiednich maskujących kolorach i z różnymi skrytkami na broń, kaptur oczywiście obowiązkowo był czarny. Podeszłam do lusterka. Poszukałam szczotki, i rozczesałam moje rozczochrane włosy. Bolało. Ale to nic. Lekkie wkroczenie suszarki. I włosy już tylko wilgotne związane gumką. Wyszłam z łazienki. Czekały tam buty z moich czasów (co mnie lekko zdziwiło) z miękkimi podeszwami, czarne. W ogóle wszystko mnie zdziwiło, cały ubiór wydawał się jak ściągnięty z około moich czasów, może to konieczne na spotkanie? Szybko się z tym uporali. 
Rozejrzałam się. Nikogo nie było, a jednak czułam czyjąś obecność. Zarzuciłam kaptur na głowę. Heh odruch. Poszłam w stronę wyjścia z sali. Uczucie zdawało się coraz silniejsze, powoli przeradzało się w strach. Zmarszczyłam brwi. Czego ja się boję? Nasunęłam mocniej kaptur na głowę i ruszyłam pewnym krokiem do wyjścia.
Krakanie. Spojrzałam tam szybko. Albis. Zleciał ze ścianki wspinaczkowej. Podleciał do mnie. Wykrzywiłam wargi w pół uśmiechu. Wystawiłam do niego rękę stając. Stanął na niej. Był pięknym ptakiem.
- Idziesz ze mną? - zapytałam, co dziwne poważnym tonem. 
Pokiwał łebkiem. Rozumie mowę. Na prawdę jest magiczny, nie mówiąc już o mądrości. 
Ruszyłam dalej do wyjścia. Założyłam broń która czekała tam na mnie, po czym poszłam pod górkę. Albis leciał obok mnie lub siadał na ramieniu albo głowie, za każdym razem wywołując mój lekki uśmiech. Pchnęłam drzwi na końcu korytarza. Wyszłam. Byliśmy z powrotem w bibliotece. Szczek. Spojrzałam. Demi. Podbiegła, najwyraźniej z czegoś bardzo ucieszona, lub podekscytowana, albo jedno i drugie. Usiadła trzepiąc ogonem podłogę. Kucnęłam przed nią. Była dużym wilkiem, gdy kucałam przerastała mnie. Albis odleciał gdzieś. Patrzałam chwilę za nim, a potem znów na Demi. 
- To co idziemy poznać corvusów? - zapytałam z niepewnym uśmieszkiem. 
Szczeknęła radośnie. Uśmiechnęłam się również. Demi ruszyła przodem. Ja zaraz za nią.
Znów przeprawa zajęła nam trochę czasu. Zapach zapisanych stronic i kurzu towarzyszył z każdym krokiem, podłoga skrzypiała cicho. 
W końcu doszłyśmy do obrazów. Dziesięć corvusów już stało w bibliotece. Wyglądali jak żywi, normalne istoty z krwi i kości. Jeden jak było mi wiadomo, to corvus który jeszcze nie umarł, a pustą ramkę dla siebie ma już zawieszoną na ścianie. Wszyscy w ubraniach ze swoich czasów. Tylko jeden jeszcze tkwił w obrazie. Merlin stał przed malowidłem. Wypowiedział słowa w nieznanym mi języku. Postać pół wilka, pół człowieka w obrazie lekko zamigotała. Potem z obrazu, po prostu wyszedł wilk i wylądował miękko na podłodze. Przez chwilę wyglądał jeszcze jakby był spłaszczonym rysunkiem, ale zaraz zrobił się trójwymiarowy, futro znormalniało, a wszystkie ruchy i wygląd były jak żywe. Posiadał piękne, rudo-czarne futro. 
Zmienił się w człowieka, czemu towarzyszył przeszywający trzask kości i znikanie sierści, a zamiast niej pojawiło się ubranie z XXI wieku. Miał szare oczy i bujne, czarne włosy, był wyższy ode mnie. Dziesiąty uśmiechnął się czarująco.
- No to zaczynajmy. - powiedział miękkim głosem, był nieco podekscytowany, choć starannie to krył.
Demi również wyrosła obok mnie jako człowiek. Już na szczęście nie był taka wychudzona. 
Merlin odwrócił się do ściany i pchnął ją lekko. Cegła posunęła się lekko w przód. Mistrz pogrzebał chwilę we wgłębieniu, po czym wyjął dziwaczny, miedziany klucz. Ruszył do jednego regału. Przyklęknął i wyjął jedną książkę po czym wsadził rękę w powstały otwór. Przekręcił dłoń i usłyszeliśmy szczek klucza. Cały regał przesuną się w bok. Nieźle...
Merlin otworzył klapę w podłodze i zaczął schodzić na dół. Corvusi za nim. Jak przypuszczam od pierwszego, do ostatniego, czyli mnie. Pojawili się tez pośrednicy. Było ich dużo więcej.
Schodziliśmy w dół. Czuć było wilgoć, schody były lekko śliskie, strome oraz wąskie. Trzeba było iść bokiem. Było to utrudnienie dla wrogów jeżeli chcieliby zaatakować szybko i z impetem. Ci którzy mogli zmienić się w czworonogi (lub inne) zrobili to. Było im łatwiej. Reszta musiała na wszelki wypadek trzymać się siebie nawzajem.
W końcu zeszliśmy. Pomieszczenie było oświetlone na biało, blask raził w oczy. Nie wiadomo skąd się wydobywał, tak jakby ze ścian tak jak na sali treningowej. Po środku stał duży stół. Był okrągły i starty przez lata użytkowania. Merlin usiadł tak by naprzeciwko widzieć wejście oraz nas wszystkich. Potem corvusi. Z jego prawej pierwszy, po lewej drugi i tak dalej. Każdy pamiętał którym był, a spamiętanie ich dopiero będzie mnie czekać. Usiadłam obok dziesiątego. To ten z 21 wieku. Następnie siadali pośrednicy. Tu nie było już żadnej kolejności. Demi usiadła obok mnie. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, ona do mnie. Merlin odchrząknął ściągając na siebie wzrok wszystkich.
- Witajcie corvusi, pośrednicy. - zaczął oficjalnie.
- Witaj mistrzu. - odpowiedzieli wszyscy zgodnie, ja z lekkim opóźnieniem.
Oparł przedramiona o stół i pochylił się lekko do przodu.
- Jak widzicie, znaleźliśmy 12 corvusa. Wstań Denin. 
Skinęłam głową i wstałam odsuwając krzesło. Spojrzałam po corvusach i po pośrednikach. Ci uśmiechnęli się przyjaźnie. Odwzajemniłam uśmiech. Przyjęli mnie jak do rodziny. 
- Uwolniła też naszą zasłużoną pośredniczkę. Wstań Demi. - dodał po chwili. 
Ta z szerokim, rozbrajającym uśmiechem uniosła się z krzesła. Wszyscy się uśmiechnęli, nawet Merlin. Albis wylądował pośrodku stołu. Wszyscy spojrzeli na niego spokojnie i z niejakim szacunkiem. Kruk tylko usadowił się wygodnie i tak został.
- Dobrze, siadajcie. - mówił dalej Merlin, a gdy już usiadłyśmy kontynuował: - No to przedstawcie się szybko, a potem już bez durnych formalności przejdziemy do rzeczy.
Merlin rzucił wymowne spojrzenie pierwszemu corvusowi ubranego w szaty ze starożytności.
- Jestem Lapis. - był wampirem, głos miał nawet przyjemny.
- Ternis. - odezwał się drugi, głos był taki jakby miał chrypkę. Jaszczur, był aż za dobrze zbudowany, nie umiał się pomieścić na standardowym dla ludzi krzesełku. 
- Amic. - powiedziała trzecia donośnym głosem, złota smoczyca, teraz jako człowiek.
- Igni. - odparła następna, jej głos był wyraźny, ostry. Teraz w postaci człowieka, ale tak naprawdę: feniks.
- Virtus. - piąty, głos miał...trochę jakby syczał. Niebiesko skóry.
- Anim. - szósty. Zmiennokształtny.
- Electi. - siódma, wyglądała na driadę drzew. Głos miała nieco śpiewny.
- Ravun. - ósmy. Był to ten faun z obrazu. 
- Vis. - dziewiąty. Ten jeszcze żyjący. Gryf – teraz człowiek.
- Silwer. - dziesiąty, czyli ten pół wilk pół człowiek. 
- Shadow. - jedenasta, była w postaci człowieka, ale potrafiła się zmienić w cień, lub dym. Jej głos był wyjątkowy, uciekał jakby z twojej świadomości, choć ledwie co go usłyszałeś.
- Denin. - odezwałam się na końcu.
Merlin pokiwał głową zniecierpliwiony.
- No dobrze, a teraz dalej...


___________________________________________
Niedługo już koniec Corvusa. Jak wam się podoba opowiadanie? :)
Czytasz? Skomentuj! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz