3.12.2014

Rozdział 18

Biblioteka ciągnęła się długo. Widziałam liczne ozdobione wzorami lub pozłacane drzwi ale o nic nie pytałam, choć pytań było mnóstwo. Gdzieniegdzie na zakurzonych regałach widziałam Znak Corvusa.
Coś na końcu mojego pola widzenia poruszyło się gwałtownie. Jakiś biały kształt. Spojrzałam w tamtą stronę instynktownie. Kruk. Nawet się nie kontrolując, stanęłam. Moi przewodnicy szli dalej przodem, nie zauważyli mojej reakcji.

Podeszłam do białej śmierci nie wydając żadnego dźwięku na zimnych, ciemnych deskach. Spoczął na jakimś starym rozpadającym się krześle. Kucnęłam przed nim na jedno kolano. Wyciągnęłam do kruka dłoń w czarnej, skórzanej rękawiczce bez palców. Patrzał na mnie mądrymi, czarnymi oczami. Nie opierał się przed pogłaskaniem. Zdawał się mnie przyciągać. Nigdy nie mogłam się oprzeć podejściu do niego, lub chociaż popatrzeniu. Ciekawił mnie i intrygował.
Nagle mój wzrok się rozmył. Zamrugałam marszcząc brwi, jednak nie zabrałam ręki od kruka.  Następnie poczułam jakby prąd przechodził moje ciało. Jednak dłoń jak przyspawana nie odchodziła od ptaka. Potem naraz mój wzrok powędrował w górę, i zobaczyłam sufit. Poczułam zimną podłogę, i równie zimne łapy kruka na klatce piersiowej. Świat zgasnął.

***

- Jest zdrowa jak ryba - usłyszałam głęboki, męski głos gdzieś na granicy mojej świadomości. - Nie martwcie się. Możecie już iść. - głos pogonił kogoś.
Nie otworzyłam jeszcze oczu. Wszystko nadal wydawało się odległe i odbijało jakby echem w mojej głowie. Przez chwilę nie potrafiłam nawet sobie przypomnieć kim jestem, ani co w ogóle się zdarzyło. Jednak kilka sekund później wspomnienia i wiedza zaczęły wracać. Ujawnił się również ból głowy i całego ciała. Leżałam na czymś twardym, ale ciepłym. Chyba na kocu.
Usłyszałam otwierane drzwi, a potem cichy trzask gdy się zamknęły. Znów kroki ale teraz pojedyncze, ciężkie. Gdzieś obok łopotanie skrzydeł.
- Możesz już otworzyć oczy. - powiedział znów ten sam głos.
Zamrugałam i rozwarłam powoli powieki. Obok mnie stał mężczyzna tak po czterdziestce. Był przeciętnego wzrostu, lekko zgarbiony, wyglądał na spracowanego, ale też nie na słabego. Pod ubraniem rysowały się jego żelazne mięśnie. Miał brązowe ułożone w nieładzie włosy, przyprószone w niektórych miejscach białymi pasmami. Nosił małą, trójkątną bródkę. Skórę miał bladą z ostrymi rysami, gdzieniegdzie na czole widać było już drobne tworzące się zmarszczki. Jego oczy wydawały się dziwnie młode, żywe, były fiołkowe. Chociaż cienie pod oczami gasiły te życie i młodość które było widoczne w samych oczach.
- Nie gap się tak. - burknął niezadowolony.
Zamrugałam, cholera zagapiłam się. Odwrócił się na pięcie, podszedł do krzesła, po czym usiadł na nim. Zaczął kreślić coś na wielkiej kartce, na przechylonym o kilka stopni stole. Uniosłam się na łokciach co wywołało paraliżujący ból. Jęknęłam głośno i opadłam z powrotem na posłanie.
- Nie ruszaj się jeszcze przez jakieś pół godziny. - nakazał spokojnie, nawet nie spoglądając na mnie.
Teraz mi to mówisz? Ehh... Nie lubię leżeć bezczynnie.
- Roznosi cię energia, co? - zapytał ironicznie.
- Bardziej ciekawość. - wyznałam spokojnie nie dając się wplątać w przepychankę słowną.
- Hm... - mruknął pod nosem, a potem tylko dodał głośniej – To dobrze.
Miałam tysiące pytań, ale na razie trzymałam je na wodzy, choć te cisnęły mi się na język niczym dzikie bestie. Rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał mniej więcej tak:
Nie był duży. Powiedziałabym, że to raczej pracownia. Pomieszczenie było w całości z drewna, oświetlane jedynie trzema lampami naftowymi - dwie na wielkim, pochyłym biurku z wypolerowanego drewna, a jedna zawieszona na ścianie. Nie panował tu porządek. Raczej artystyczny nieład podobny do tego gniazda na głowie mężczyzny. Wszędzie walały się mapy. Były nimi zasłonięte całe ściany. Mapy pochodziły z różnych okresów historii, zrobione na od nowego papieru, do już rozsypującego się. Gdzieniegdzie mapy ustąpiły miejsca półką zapełnionymi książkami. Niektóre były nowe, inne zaś nie miały nawet okładek, lub rozpadały się. Obok niewielkiego łóżka na którym leżałam, stała szafka. Zapewne na codzienne rzeczy. Wszystko to również było z drewna. Nade mną wisiała jakaś obszerna szafka. Obok biurka widniał metalowy kosz, w który włożone były wielkie zwoje. Obok widniał drugi kosz zapełniony śmieciami. Na biurku walało się tysiące rzeczy. Od pozgniatanych kartek, po skórkę od banana.
Kruk za to stał na szafce, przyglądając się mi uważnie. Spojrzałam w czarne oczy zwierzęcia. Znalazłam w nich mądrość i zaciekawienie.
- Ciekawe zwierze, nieprawdaż? - zapytał mężczyzna powoli.
- Tak... - mruknęłam cicho w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od kruka. - Ma jakieś imię?
- Nie - odparł szybko kręcąc głową. – Chodź nazywamy go Albis, czyli biały w starożytnym.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Pasuje.
Mężczyzna prychnął cicho rozbawiony, też patrząc na kruka.
Popatrzałam na faceta. Nie wiem kim jest. Miałam pewne podejrzenia. Ale jednak to tylko domysły. Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Teraz siedział i rysował dalej skupiony, na jego twarzy pojawiły się zmarszczki zamyślenia. Spojrzał na mnie, czując mój wzrok. Taki odruch istnieje chyba u każdego, jeżeli się na kogoś przez dłuższy czas pogapisz, poczuje się niepewnie i się rozejrzy. Sam sprawdź.
- Masz mnóstwo pytań, co nie? - bardziej stwierdził niż zapytał.
Pokiwałam spokojnie głową. Mężczyzna westchnął ciężko. Najwyraźniej nie lubi pytań.
- No dobrze. - rzekł niechętnie – Więc mów.
Machnął ręką ponaglająco.
- Kim jesteś? - zapytałam do razu.
Uśmiechnął się rozbawiony, ale jednocześnie tajemniczy.
- Mówią mi Mistrz Merlin. Ale wolę tylko Merlin.
Faktycznie. To ma sens. W końcu kim innym mógłby być? W końcu zadałam drugie pytanie. Coraz bardziej mnie nurtujące.
- Co zrobił mi Albis?
Merlin spojrzał na mnie. Zrobił zagadkowy wyraz twarzy.
- A jak sądzisz?
- Wyleczył mnie. - odparłam cicho, bez wahania.
Uśmiechnął się usatysfakcjonowany odpowiedzią. Pokiwał głową przyznając mi racę.
- Jednak coś z ciebie będzie.
Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Jedak zaraz zastąpiła go bez uczuciowa maska. Dużo rzeczy tu nie rozumiem. Czasem mnie to przeraża, czasem ciekawi. Sporo rzeczy mi nie wytłumaczono. Jedną z nich jest: Jak do cholery biała śmierć mnie wyleczyła?
Merlin znów spojrzał na mnie. Spokojnie. Twarz miał mądrą i jakby ojcowską.
- No zadaj to pytanie. - sapnął niechętnie. - Widzę, że cię męczy.
Albo czytał mi w myślach, albo wyczytał to z mojej twarzy. Kto wie? Miałam przecież bez uczuciowy wyraz, który nadal gościł na mojej twarzy. Amic miał rację, nikt nie zna potęgi Merlina.
- Skąd wiedział jak mnie wyleczyć? - zapytałam spokojnie.
Mistrz uśmiechnął się lekko. Spojrzał na ptaka kątem oka.
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. - podrapał się po głowie – On sam chyba tego nie wie. Może kieruje się instynktem?
To nie wyjaśniało wszystkiego. Nagle zmienił temat, mówiąc nieco z zaciekawieniem:
- Gdy podstawiłem twoją twarz pod światło miałaś wewnątrz takie nienaturalne żyły... - chyba chciał mnie poinformować przed niebezpieczeństwem. No cóż...
- Kable. - dokończyłam spokojnie.
Zmarszczył brwi. Po chwili jednak, na jego twarzy pokazał się wyraz zrozumienia.
- No tak, w końcu jesteś z przyszłości i zrobili cię naukowcy cantetów.
Skrzywiłam się. Chciałam zapytać, skąd to wie, ale chwilę potem olśniło mnie, że przecież Karon opowiadał im o mnie. Był kontaktem Corvusów wśród wrogów, musiał się nieźle maskować i bać... przyznam, że tęsknię za nim. Za stworzycielem trochę też, co jest dziwne.
- Możesz snuć różne teorie, ale i tak się nie dowiedz jak Albis to zrobił. - mruknął widząc moje zamyślenie - To dziwne zwierze, naznacza wybrane osoby. Normalne istoty potem nazywają takich przeklętymi, choć to też zależy od czasów w których żyją. Potem przeklęci okazują się być Corvusami i panuje wielka radość, albo lęk.
- Dziwne. - prychnęłam zaintrygowana - Skąd u kruka taka zdolność?
Merlin pokręcił głową.
- Tego dowiesz się niedługo. Natomiast...zacznijmy od podstaw. Najpierw dowiedz się wszystkiego o corvusach i cantetach. Co ty na to?
Pokiwałam głową. Czemu nie.

________________________________________
Czytasz? Skomentuj! To na prawdę bardzo cieszy :)
Co się podobało, albo i nie? Macie jakieś pomysły? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz