26.11.2014

Rozdział 17

Driady, mgła, pół wilki, żyjący śnieg, triklopi, cyklopi, olbrzymy, centaury, fauny, feniksy, gryfy, smoki, krasnoludy, elfy, trolle, niebiesko-skórzy, syreny, wróżki, zmiennokształtni, gnomy. To tylko niektóre z ras które poznałam. Nie licząc ludzkości oczywiście, czyli największych potworów.
Ras jest tu pełno. W całym lesie. Gdy próbowałam się napić z rzeczki, przywitała mnie syrena. Próbowałam sobie wytłumaczyć, że przecież ona jest jak ryba, nie zanieczyszcza wody. Jednak i tak odechciało mi się pić.

Wróżki były natrętne gdzieś w połowie drogi. Zleciały się, małe jak motyle z takimiż skrzydłami, i zaczęły się wszystkiego czepiać i wszystko oglądać. Poplątały mi włosy chyba próbując zrobić warkoczyki, poszczuły (podobno przez przypadek) pokrzywą. Nawet nie wiesz jak mocne są te ich małe rączki. Niektórych ras jeszcze nie widziałam. Za to zaczął mi o nich opowiadać elf. Sporo rzeczy wiedziałam z książek, jednak nigdy nie wiadomo jak to jest w praktyce.
- Prawie jesteśmy. - wyszeptał Amic, jakby z szacunku dla lasu nie mówił głośno.
Amic czyli ten elf, niedawno poznałam jego imię które oznacza przyjaciel. Ciekawe imię jak na elfa. Nie wiem jeszcze jakiego jest żywiołu. Nie jest zbytnio rozmowny, szczególnie, że przed nami idą krasnoludy.
Nie wiem po czym poznał, że już prawie jesteśmy na miejscu. Sama nie dostrzegłam żadnej wskazówki mogącej o tym świadczyć. Może te istoty zostawiają jakieś ślady którymi potem się kierują? Chociaż w sumie... jeżeli zna się las jak własną kieszeń to po co?
Pomiędzy moimi nogami coraz częściej przepływała mgła, duchy, światła, śnieg. Nieco podnosiło mi to adrenalinę, nigdy nie czytałam o takich stworzeniach, były intrygujące.
W końcu powitało nas światło polany. Było tam mnóstwo istot. Między innymi te które wymieniłam. Wszystkie emanowały swoją potęgą, ale i jednocześnie niestety nikłą radością. W końcu kto by się cieszył, że jego rasa jest wybijana? Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Pokażemy ludziom, co o nich sądzimy. Jeszcze nie wiem jak, ale z pomocą ras i innych corvusów, damy radę.
Krasnoludy, Demi i Amic zatrzymali się nagle. Spojrzałam po nich, a potem jeszcze raz rozejrzałam się po polanie. Po istotach z legend. Ci skinęli mi z szacunkiem głowami. Odpowiedziałam im przyjaznym, pewnym uśmiechem. Skinęłam im głową, również z szacunkiem. Uśmiechnęli się szczerze.
Spojrzałam z powrotem na moich przewodników. Zobaczyłam otwartą klapę w ziemi. Gdyby nie oni, nigdy nie domyśliłabym się, że tu jest. Była dobrze zamaskowana. Czekali już na dole na mnie. Wskoczyłam więc w dziurę. Ciemno i zimno. Krasnolud zapalił lampę naftową. Zaraz się trochę rozświetliło, gorzej z chłodem. Poszliśmy w głąb pomieszczenia zamykając wejście. Podłoże było strome i śliskie, pochyłe w dół. Łatwo było się poślizgnąć. Instynktownie tarliśmy dłońmi po śliskich ścianach niby dla podparcia, ale i tak nic to nie dawało, może tylko nieco lepszą równowagę.
Nie szliśmy długo. W końcu zobaczyliśmy koniec tunelu. Przed nami rozciągała się duża sala, a w niej pełno regałów z książkami. Coś jakby podziemna biblioteka? Poszliśmy w głąb. Patrzałam nie kryjąc ciekawości na kolejne książki i ich tytuły, mapy, stare zwoje, rysunki, ryciny. Prawie wszystkie były w innym języku.
- Chodź, pokażę ci coś. - powiedział Amic widząc moje zaciekawienie.
Spojrzałam na niego. Skinęłam głową nieco rozbawiona. Zachowywałam się jak dziecko w fabryce z zabawkami. Nigdy nie sądziłam, że tak pokocham książki, zawsze były to dla mnie tylko zapisane kartki. Teraz czułam ich magię i tajemnicę. Podeszliśmy do ceglanej, doświadczonej ściany biblioteki. Oczywiście Demi człapała cały czas obok nas.
Na kamiennych ścianach wisiały obrazy przedstawiające różne postacie, z różnych ras. Były niewiarygodnie dokładne. Pokazywały każdy detal postaci, każdą rysę twarzy. Podeszłam do jednego. Było napisane: Silwer Hawerm 2014r. Był pół człowiekiem pół wilkiem. Nie, nie wilkołakiem. Wilkołaki nie istnieją. A to nie jest potwór z baśni. Zapewne był kimś z rasy Demi. Ale żył dość dawno... Pytanie, kto to jest?
- To portrety Corvusów i niektórych zasłużonych pośredników. - odezwał się elf jakby czytając mi w myślach.
- Yhm. - mruknęłam kiwając głową.
Ciekawe ciekawe... Sporo było tu tych obrazów.
- Spotkają się dzisiaj z tobą o północy. - poinformował spokojnie.
Spojrzałam na niego marszcząc brwi zdziwiona. Jakim cudem ktoś kto podobno umarł miałby żyć i pogawędzić sobie ze mną, tak po prostu?
- Wszyscy żyją? - zapytałam więc.
Uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie. - odparł.
Wskazał mi na coś na obrazie, a ja spojrzałam
- Widzisz podpis autora?
Pokiwałam głową. Pisało Merlin. Tak samo nazywał się ten czarodziej od króla Artura. Niemożliwe. Przecież to tylko legenda.
- Kto to? - zapytałam pomimo domysłów.
Elf uśmiechnął się jakby rozbawiony.
- To właśnie jest nasz Mistrz. A właściwie jego pseudonim. Nikt tak naprawdę nie wie jak się nazywa. - i dodał po chwili spokojnie - Chyba nawet on sam...
Zmarszczyłam brwi. No tak, dziś mam się zobaczyć z tym Mistrzem. Ale jeszcze jednej rzeczy mi Amic nie wyjaśnił.
- Więc jak corvusi się ze mną spotkają, jeżeli nie wszyscy żyją? - zapytałam patrząc znów na twarz wilkoczłowieka. Był to portret jego ciała od góry do pasa, a obok stał cały rudawy wilk.
Elf spojrzał na mnie a potem na malowidło. Westchnął cicho co pokazywało jak ciężkie będzie to wyjaśnianie.
- Mistrz Merlin to mag, jednocześnie doskonały malarz i jest człowiekiem.
Uniosłam jedną brew zdziwiona.
- Człowiek? Tutaj?
- Owszem. Jest przywódcą naszej frakcji. Tak wiem, pewnie myślisz sobie, że to dziwne. Człowiek na czele innych ras. Ale niedługo sam ci wszystko wyjaśni.
Faktycznie, wydawało mi się to dziwne, ale cóż, widocznie na tłumaczenia muszę poczekać. Z niecierpliwością ale co zrobić.
- Ile on już żyje? - spytałam spoglądając na Amica.
Zorientowałam się, że skoro był autorem tych wszystkich obrazów powstałych na przykład w 1018r (jak zobaczyłam na innym), musi być przynajmniej długowieczny.
- Tak z... 75 lat. - odpowiedział elf po dłuższym zastanowieniu - Nie wiadomo ile jeszcze będzie żył, i kto by go zastąpił.
- Yhm... jednak dalej mi czegoś nie wyjaśniłeś.
Popatrzałam znów na obraz.
- Już tłumaczę. - ocknął się z umiarkowanym uśmiechem – Dlatego, że Merlin jest magiem i doskonałym malarzem te postacie dziś będą z nami.
- Jak to działa? - zapytałam wpatrując się w złote oczy wilka.
- Wystarczy znać hasło, każda postać ma inne i tylko Merlin je wszystkie spamiętał. Wtedy taka osoba po prostu wychodzi z obrazu żywa. To znaczy, tak pół na pół. Jeżeli będzie poza biblioteką więcej niż cztery dni, już nigdy to nie zadziała bo odejdzie na zawsze. W obraz jest jakby tchnięte życie istoty.
Gwizdnęłam cicho z podziwu. A więc biblioteka też musi mieć w sobie coś magicznego, robi się coraz ciekawiej.
- Ciekawie. I oni pamiętają wszystko co przeżyli?
- Tak. - odpowiedział z przyjacielskim uśmiechem.
- Cóż... Merlin faktycznie jest naprawdę potężny... - przyznałam cicho.
- Nikt tak na prawdę nie zna jego potęgi. - dodał elf równie cicho jakby z szacunku do magicznych dzieł. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz