3.11.2014

22: Serce nie sługa

- Nie bądź dla niej za ostry, w końcu uratowała Nerisa.
Arisa budząc się usłyszała zaniepokojony głos Kelny.
- Zginęło kilku kanisów i naraziła nas wszystkich na niebezpieczeństwo. - odparł ostro Hanis.
- Bez Nerisa nasza rasa może się nie odrodzić, rozumiesz? Nie zostawiamy swoich. - warknęła.
Hanis zamilkł na chwilę.
Arisa dopiero teraz poczuła jaka jest zmęczona. Walka z magami ją wykończyła. Wszystko ją bolało. Czuła ból suchego gardła. Głowa pulsowała bólem. Czuła jak piecze ją skóra na plecach. Pewnie była tam poparzona. To by wyjaśniało dlaczego leży na brzuchu.
Ale gdzie jest Neris, przeżył to?

Otworzyła zlepione oczy. Nie było go obok, nie było go nigdzie w pokoju. Zaniepokoiła się.
- Idę zobaczyć czy już się obudziła. - usłyszała już spokojniejszy głos Hanisa.
- Dobrze, ja sprawdzę Nerisa. -  odpowiedziała Kelna.
Arisa odetchnęła cicho. Neris żyje. Usłyszała jak Hanis odsuwa płachtę do pokoju w którym leżała. Udała, że śpi. Widziała jego zarys przez przymknięte oczy.
Elf usiadł delikatnie na krańcu łóżka. Spojrzał na nią. Westchnął cicho. Przeczesał związane włosy dłonią. Był zdenerwowany, albo zestresowany. Nie bardzo chciała to sprawdzać.
Czekał. Nie zorientował się, że Arisa udaje. Co dziwne, bo zawsze mu się to udawało. Musiał być bardzo czymś przejęty.
Otworzyła powoli oczy. Od razu na nią spojrzał. Spuściła wzrok.
- Dziękuję... - wychrypiała.
Nie odpowiedział. Podszedł do stolika i nalał jej wody. Podał. Był spokojny chociaż chodził dosyć sztywno.
Wzięła wodę, oparła się na łokciu i napiła powoli. Gardło piekło niemiłosiernie. Na szczęście suchość zaraz minęła, głowa też w pewnym stopniu przestała boleć.
Hanis usiadł na skraju łóżka i patrzał na nią. Nic nie mówił. Wydawał się spokojny, ale zapewne w rzeczywistości tak nie było.
- Zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś? - zapytał nie odwracając wzroku. Patrzał jej w oczy.
Ona za to nie patrzała na niego. Wiedziała, że to co zrobiła niosło za sobą śmierć i rany. Sama nie była zdrowa.
- Zdaję. - odpowiedziała spokojnie.
- Wszyscy cieszymy się, że Neris żyje i jest tu z nami, ale jednak trzech kanisów zginęło. Mieli rodziny, przyjaciół...
Spuściła głowę. Nie odpowiedziała. Czuła jak spoczywa na niej ciężar zmarłych.
- Trwa wojna. Musimy liczyć się ze stratami. - mruknął Hanis smętnie, patrząc w podłogę przed sobą.
Nigdy nie dowiedziała się, czy chodziło mu o Nerisa czy tamtych kanisów. Nie chciała wiedzieć.
Hanis wstał.
- Wyleczyliśmy prawie do końca Nerisa. Może niedługo się obudzi. - poinformował i wyszedł z ziemianki.
Arisa położyła się z powrotem na brzuch i patrzała na ścianę przed sobą. Wszystko nadal ją bolało ale nie mogła się wyleczyć, nadal była zbyt słaba. Usłyszała nagle dźwięk odsuwanej zasłony. Spojrzała na przejście między pokojami. Wszedł Neris. Był jakiś przytłumiony, smutny. Za nim weszła Kelna. Przywitała się z Arisą skinieniem głowy i wyszła z ziemianki.
Neris patrzał na elfkę. Podszedł spokojnie i kucnął obok.
- Dziękuję. - szepnął.
Odgarnął jej włosy z policzka. Patrzała na niego spokojnie. On krążył wzrokiem po całej jej twarzy.
- Nie ma za co. - odszepnęła.
- Jest. - odparł.
Zapatrzał się przez chwilę w jej usta i pocałował ją. Długo i namiętnie.
- Kocham cię. - szepnął jej do ucha wsuwając rękę pod jej tunikę.
- Ja ciebie. - odpowiedziała cicho pozwalając mu na to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz