11.10.2014

16: Razem

- Witajcie. - odezwał się uśmiechnięty biało włosy elf.
Jego fiołkowe oczy obiegły całe pomieszczenie, zatrzymały się na chwilę na Arisie. Hanis był jej nauczycielem, bardzo dobrze wspominała te czasy. Ma z pięćset lat, może więcej.
- Dobrze cię widzieć wśród żywych. - powiedział.
- Mi również was miło widzieć. - odparła, jej głos nadal był słaby.
- Coś się stało? - zapytała Kelna.
Arisa spojrzała na blond włosom elfkę. Od lat była jej dobrą towarzyszką. Umiała zobaczyć wszystko co chowało się w innych, ich troski, uczucia. Wiek miała podobny do wieku Hanisa, aczkolwiek ona pamiętała ile ma lat, mianowicie: czterysta osiemdziesiąt siedem. Ciemne oczy Kelny popatrzały z ciekawością na Dakelana i Sokrenina.
- Może opowiem ci później. - odpowiedziała Arisa
- Dobrze. - skinęła głową niechętnie.

Arisa spojrzała na Ornelsa kryjącego się w boku. Nie był jeszcze do końca wyszkolony. Cudem było że przeżył. Jednak magowie i tak dodali swoje, Ornels miał prawie całe spalone plecy, rana sięga głęboko. Stara się z tego wyjść i co dziennie musi smarować plecy maścią, którą przygotowuje dla niego Kelna. Choć bólu mu to już nie sprawia, ale skóra tam, jest bardziej narażona na urazy. Nauczył się z tym żyć.
Wszyscy z radością przywitali się kolejno, elfy poznały Dakelana. Uciszyli się, że był wśród nich.
- Co z Nerisem? - zapytał nagle Hanis.
- Nie udało się...nie udało mu się uciec. - powiedział smętnie Dakelan.
Do pokoju weszło kilku kanisów. Nieśli krzesła, postawili je na podłodze. Elfy usiadły.
- Dziękuję, coś ostatnio jesteście bardzo pomocni. - powiedziała Kelna do jednego kanisa
- Nie chcemy by więcej z was się straciło. - odpowiedział kanis obojętnie – Witaj z powrotem Arisa. - powiedział patrząc na elfkę.
- Witam Mineku. - odpowiedziała w miarę spokojnie.
- Chcesz zobaczyć się może z moją córką? Ona w każdym razie nie potrafi się doczekać waszego spotkania.
- Z chęcią. - odpowiedziała Arisa z wymuszonym uśmiechem na ustach.
Kanisi wyszli. Minken...zapewne chciał by wiedzieć o czym będziemy rozmawiać, w końcu to przywódca kanisów.
Sokrenin usiadł na łóżku, podobnie jak Dakelan.
- Wyspałeś się? - zapytał Sokrenina
- Ani trochę. - odparł – Dzień dobry i dobranoc, ja idę dalej spać.
Wszyscy zaśmiali się krótko.
- Dobranoc. - mruknęli w odpowiedzi nierówno.
Położył się z powrotem i zamknął oczy. Udawał że śpi, jednak wszystkiemu się przysłuchiwał.
- Coś się zmieniło od naszego zniknięcia? - zapytała Arisa
- Może to że Eukedus zaczął wprowadzać patrole do lasów. - odpowiedział Hanis pochmurnie.
- Trzeba jeszcze bardziej uważać by się na nich nie natknąć. - dodała Kelna.
- Rozumiem. - przytaknęła Arisa
- A jak było u was? - zapytał Hanis
Arisa westchnęła cicho. Spojrzała na Dakelana. Zaczęli opowiadać wszystko na zmianę, czasem niechętnie, ale mówili prawdę. Gdy skończyli, Kelna pierwsza zabrała głos:
- Nie sądziłam, że Eukedus może się posunąć tak daleko. Zabić ojca, sprzymierzyć się siłą z Senanami i...- wzdrygnęła się, spoglądając z ukosa na Arisę
- A jednak. - odparł szybko Dakelan – Jestem tu, jako drugi następca tronu i wasz przyjaciel. Dobrze wiecie, że niedługo nadejdzie dzień gdy trzeba będzie obalić Eukedusa. A to zbliża się wielkimi krokami. Wtedy jeżeli mi pozwolicie, ja zasiądę na tronie po moim ojcu.
- Trzeba to omówić z Minkenem i przywódcą Senanów. - Hanis
- Racja. - przytaknęła Kelna – Oni są z nami. Przynajmniej kanisi, nie wiadomo jeszcze jak Senanie.
- Sokrenin powiedział, że gdy tylko dostanie zapłatę od króla, przyłączy się do jego obalenia. - odezwał się Dakelan
- A co z moim szkoleniem mistrzu? - zapytał się nagle Ornels Hanisa.
- Nadal będzie prowadzone, ale nie wiadomo czy nie trzeba będzie go przerwać na jakiś czas. - odpowiedział.
Ornels pokiwał głową. Nie wyraził ani smutku ani zadowolenia, choć ciężko przychodziło mu szkolenie.
- A co z Nerisem? - wyskoczyła z pytaniem Arisa, jej głos krył w sobie niepokój za maską spokoju.
Hanis pokręcił głową.
- Nie sądzę by udało się nam go odbić. - odpowiedział smętnie.
- Przecież Senanie są po naszej stronie. - odparła żywo.
- To fakt. Ale to nie znaczy, że mają dostęp do więzienia. Do więzienia chronią wejścia magowie. Magowie są od nas silniejsi.
- Prawda. - zgodziła się Kelna – Nie wiadomo czy udało by nam się go uwolnić.
- Mogłabym się tam wkraść i go wydostać. Przecież niedługo może mieć egzekucje gdy tylko wyjawi...
- Nasze położenie. - dokończył Dakelan
- Obawiam się, że dla niego jest już za późno. - Hanis mówił poważnym głosem, podczas gdy praktycznie wydawał Nerisa na śmierć.
- Co nam po tym że się ujawnimy jak i tak już będą znali nasze położenie. - zaprotestował Ornels
Hanis pokręcił głową.
- Nie o to chodzi. Nie uwolnimy go, nawet jeżeli bardzo byśmy chcieli. To jest niemożliwe.
- Wszystko jest możliwe mistrzu...
- Nie Ornelsie, nie wszystko. Wybili by naszą rasę do końca. - odrzekł zimno.
- Ale jeżeli pójdzie jeden? - spytała Arisa
- Nie ma szans. A wykrycie go będzie proste dla magów Eukedusa. - sprostowała Kelna
Arisa westchnęła ciężko.
Klapa w suficie (właściwie to w ziemi) otworzyła się. Przez nią wszedł Minken razem ze swoją córką. Ta widać czuła się pewnie. Popatrzała po wszystkich, przynajmniej tak się wydawało. Arisa uśmiechnęła się przyjaźnie. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Chcesz się przejść? - zapytała kaniska Arisy.
- Nie, lepiej nie.
- Może chcesz pójść do mojego domu? - zaproponowała szybko.
- Chętnie.
- Więc Arisa kiedy zrobimy naradę? - zapytał Hanis pośpiesznie.
- Możemy jutro? - spytała niepewnie.
- Albo wieczorem, jest wczesny ranek.
- Dobrze. Do zobaczenia.
Razem z córką Minkena, wyszły w las. Minken został w pomieszczeniu.
Dom nie był daleko. Kilka kroków dalej. Był umieszczony na drzewie. Arisa spojrzała na niego. Tak dobrze już go znała. Był największy ze wszystkich domów kanisów. Oplecione wokół gałęzi specjalnie ukształtowane drewno, nie można było nazwać tego deskami, dom wręcz zgrywał się z drzewem i wtapiał w nie.
- Co u ciebie Sali? - zapytała elfka kaniski.
- Tak jak zwykle. - odpowiedziała lekko.
- Czyli?
Sali chwyciła się drzewa i z nadzwyczajna prędkością oraz zręcznością wspięła się na nie. Arisa również się wspięła, już nie tak szybko ale z tą samą zręcznością. Sali otworzyła drzwi domu. Najpierw przepuściła Arisę, potem weszła sama i zamknęła drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz