7.10.2014

15: W lesie

Las był najmniejszy z czterech lasów Sakkiny. Był gęsty i tajemniczy, widoczne tu były wszystkie odcienie zieleni jakie tylko można było sobie wyobrazić. Kanisi mieszkali w koronach drzew lub pod ziemią. Dziwna cisza panująca wszędzie była nie do pojęcia, przynajmniej dla Dakelana. Reszta najwyraźniej już się do tego przyzwyczaiła.
Siedział właśnie na łóżku na którym Sokrenin kilka godzin przedtem położył Arisę. Była około dziesiąta rano. Las znajdował o jedno miasto od zamku. Tyle że to miasto, czyli Verl, nie zaliczało się do małych ani słabych. Przebrnęliby przez nie, ale pojawiłyby się problemy.
Zastanawiał się czy to w tym lesie kryją się elfy. Jeżeli tak, to świetnie im to wychodzi. Jeszcze w każdym razie żadnego nie zobaczył, a też nawet Eukedus nie wiedział, że elfy jeszcze istnieją, zapewne teraz będzie wysyłał patrole do każdego podejrzanego miejsca...na przykład do lasu. Nikt nie chciał zaryzykować wykrycia. Eukedus jest świadom, że jeżeli jego ludzie wejdą nieproszeni na teren kanisów to mogą zostać zabici.

Sokrenin znów nie spał. Reszta za to odpoczywała. Kanisi zawsze mieli energie, choć też spali ale krótko.
Można zaliczyć do plusów to, że Arisa spała nadal. Nie wiedział co się stanie po jej przebudzeniu. Jak może zachowywać się kobieta którą... wzdrygnął skrzywił się.
- Podałem jej środki usypiające. - poinformował cicho Sokrenin.
Dakelan spojrzał na niego. W tym pokoju była wyłącznie ich trójka. Najwyraźniej było to coś w rodzaju zapasowego pokoju, reszta spała gdzieś indziej. Ci którzy nie bali się wysokości, spali na hamakach przyczepionych do gałęzi.
- Tak długo działa? - zapytał Dakelan zdziwiony.
- To potrójna dawka. - mruknął niechętnie.
- To nie za dużo?
- Nie, nie dla elfa.
Chwila ciszy. Dakelan znów spojrzał na śpiącą Arisę.
- W jakim stanie ją znaleźliście? - spytał zaniepokojony.
Gdy zobaczył niechęć i skrzywienie na twarzy Sokrenina od razu pożałował tego pytania.
- Gdy odsłonisz nico jej płaszcz, zobaczysz głębokie rany. - zaczął powoli.
Dakelan nie miał ochoty tego sprawdzać.
- Próbowaliśmy je leczyć ale niewiele to dało. W każdym razie... - potarł kark jakby zmieszany – leżała w łóżku Eukedusa. Samego króla nie było jak na złość, a szkoda. Arisa nie spała. Łkała cicho. Jej stan był... straszny. Była praktycznie naga, ale na szczęście przykryta, hadasic tak ją wyniszczył,że ledwie ruszała się z bólu. Gdy tylko zobaczyła że to my próbowała się uspokoić. Powiedziała żebyśmy się odwrócili, a ona się ubrała najszybciej jak umiała. - westchnął cieżko i spojrzał na elfkę - Założyła ten swój czarny płaszcz, głęboko nasuwając kaptur na głowę. Nie chciała by ktoś widział ją w tym stanie. Dla jej dobra wstrzyknąłem jej środek usypiający.
- Potrójna dawka. - przypomniał mimochodem Dakelan.
- Tak. Zasnęła a potem poszliśmy do ciebie.
- Skąd dowiedzieliście się że jestem w lochach?
- A gdzie indziej mogłeś być?
- Racja. - mruknął Dakelan, po dłuższej chwili przerwy zapytał – Kiedy ona się obudzi?
- Arisa? Nie wiem. Możliwe, że za kilka godzin, możliwe , że...
Nie dokończył zdania. Dakelan zmarszczył brwi. Popatrzał za spojrzeniem Sokrenina. Arisa opierała się na łokciach, leżąc na plecach. Próbowała usiąść i się wyleczyć. Elfy zazwczaj leczyły się odruchowo nawet nie myśląc o innych rzeczach. Uśmiechnął się w duchu.
- ...teraz... - dokończył Sokrenin, a Dakelan powstrzymał śmiech.
- Arisa? - zapytał następca tronu.
Spojrzała na niego. Wzdrygnął się, jej spojrzenie było pełne strachu, nienawiści i bólu. Twarz nadal była w śladach po łzach. Teraz spłynęła jedna. Otarła ją szybko wierzchem dłoni. Próbowała zmienić wyraz twarzy. Czuła się okropnie, upokorzona, obolała...
- Dziękuję. - wychrypiała cicho, patrząc to na nich.
- Wszystko w porządku? - zapytał szybko Dakelan, trochę się zdziwił gdy usłyszał w swoim głosie troskę.
- Tak, to znaczy nie, to znaczy... - jąkała się jak nigdy przedtem.
- To znaczy że trochę minie zanim będzie wszystko po staremu. - sprostował Sokrenin sucho nie patrząc na nikogo.
Położyła się ostrożnie z powrotem. Zacisnęła zęby i pięści na kołdrze. Chciało jej się płakać po raz kolejny.
- Nie musisz się wstydzić swojego stanu, spokojnie. - powiedział miękko Sokrenin – A jeżeli mówić poważnie, to...jesteś płodna? - zapytał niechętnie podnosząc na nią wzrok.
Pokręciła szybko głową.
- To dobrze. - mruknął Dakelan
Sokrenin prychnął.
- Niekoniecznie. - mruknął ponuro.
- Dlaczego? - spytał trochę zaskoczony Dakelan
- Jak się rozmnożą? Są dwie elfki, trzech elfów, licząc Arisę i Nerisa którego już wśród żywych może niedługo nie być. Nie wiadomo jak to będzie. Jeżeli będzie źle to Eukedus dojdzie swego i ta rasa wyginie.
- Mamy problem.
Arisa pokręciła głową. Spojrzeli na nią.
- Jak nie? - spytał Sokrenin.
- Reszta jest płodna... - odpadła drżącym głosem.
- Możliwe że to pewne ułatwienie. - powiedział Sokrenin – Jednak dalej nic nie wiadomo.
- Skończmy lepiej już ten temat. - zakończył zdecydowanie Dakelan.
Sokrenin przytaknął, Arisa nic nie odpowiedziała i jeszcze bardziej skupiła się na leczeniu ran.
- Sokrenin? - zapytał Dakelan po dłuższej ciszy.
- Ta? - rzucił.
- Prześpij się. - wstał z łóżka robiąc mu miejsce
Łóżko było dwu osobowe, Sokrenin był zmęczony podróżą i zarwanymi dwoma nockami. Padał ze zmęczenia choć stanowczo starał się tego nie okazywać. Jednak teraz zmęczenie wzięło górę.
- Dzięki. - wstał z krzesła i przeciągnął się. – przyda mi się mały wypoczynek.
Położył się wygodnie. Arisa zeszła szybko z łóżka, nie wiedziała dlaczego ale czuła lęk.
- Przepraszam... - skrzywił się Sokrenin.
- Śpij. Należy ci się. - odpowiedziała szybko, cicho i usiadła na krześle.
Zmarszczył brwi.
- Jesteś pewna, że nie chcesz iść spać? Wyglądasz na zmęczoną... - zmarszczył brwi.
- Nie chcę. - odparła, zachrypnięty głos jedynie odrobinę się poprawił.
- No dobrze.
Przesunął się pod koniec łóżka przodem do ścianę. Prawie natychmiast zasnął. Dakelan usiadł.
- Idź spać Dakelan. - mruknęła Arisa stanowczo.
- Jesteś pewn...
- Tak. Idź i się wyśpi w końcu.
- No dobrze... - odpowiedział niechętnie.
Nie uśmiechało mu się spać z Sokreninem w jednym łóżku. Senanin chrapał jak niedźwiedź zimą. Położył się plecami do Sokrenina. Zasnął też prawie że od razu. Arisa siedziała na krześle. Przesiedziała tak prawie cały dzień, czasem chodząc po pokoju by rozruszać zastane mięśnie, starała się nie płakać, emocje były teraz strasznie chwiejne.
Potem wstąpiło do nich kilku gości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz