Zimna podłoga w celi była tylko jednym z licznych nieudogodnień siedzenia w więzieniu. Moja broń została zabrana w dość brutalny sposób. Nie nie mam co robić. Kolejne nieudogodnienie.
Chociaż w sumie, muszę wymyślić jak się stąd wydostać. Ja i Demi siedząca obok. Poza tym ból i tak nieustannie przypomina o sobie w różny sposób, co daje ujście od monotonii tego miejsca. Nikt mi niestety tego nie opatrzył. Niedługo noga będzie martwa, a potem cała ja. Na szczęście minął tylko dzień.
Spojrzałam na chudą postać siedzącą cicho w kącie i bawiącą się łyżką. Krawędzie łyżki z tego co zdążyłam zauważyć, były zaostrzone, pewnie przez długie tarcie nią o kamienną celę. Poraczkowałam jako tako do Demi, a ta podniosła na mnie wzrok. Usiadłam ciężko obok.
- Mogę? - zapytałam wskazując łyżkę.
Wzruszyła ramionami i oddała. Wzięłam łyżkę i przyłożyłam do ściany. Zaczęłam skrobać. Nie. Nie da się. Szkoda.
- Za mocna ściana. - mruknęłam cicho, oddając łyżkę.
Demi wzięła ją z powrotem. Patrzałam chwilę jak bawi się sztućcem w swoich chudych palcach. Nagle odłożyła ją. Jakby się jej już znudziła. Potem jednak dała swoją dłoń nad łyżkę. Obserwowałam to z niejaką ciekawością. Spojrzałam na twarz Demi. Była mocno skupiona. Widziałam zmarszczki zamyślenia na jej twarzy i koncentracji. Zmarszczyłam brwi. Spojrzałam z powrotem na łyżkę. Ta zaczęła się podnosić aż dotarła do ręki właścicielki, a potem pofrunęła aż do sufitu. Zamrugałam zdziwiona. Tak długo wpajano mi, że magia nie istnieje, że istnieje tylko w bajkach. A teraz... widze ją na własne oczy.
- Ty... - powiedziałam cicho, nawet nie starając się zmyć zaskoczenia z twarzy.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się tajemniczo.
- Jak ty to... - patrzałam to na nią to na łyżkę kręcąc głową z niedowierzaniem. - Magia przecież nie istnieje.
Uśmiech na twarzy Demi poszerzył się jeszcze bardziej ukazując długie, zaostrzone kły wilka. Zmarszczyłam brwi na krótko.
Łyżka wróciła z powrotem do jej dłoni. Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- No tak, triklop mi mówił, że pośrednicy bardzo dużo umieją.
Demi uśmiechnęła się przyjaźnie znów ukazując kły.
- Jesteś wilczycą, prawda? - zapytałam ostrożnie.
Pokiwała głową z zapałem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Więc to ona była tym wilkiem w wizji. Dwa w jednym.
Fajnie by było gdyby mogła mi przekazać coś więcej, moja ciekawość szybko rosła. Niestety Demi nie potrafi mówić. A może ją nauczę?
- Nauczę cię mówić. Chcesz? - zapytałam przyjaźnie.
Szesnastolatka patrzała na mnie przez chwile jakby starając się rozszyfrować to co powiedziałam, potem pokiwała żywo głową.
- Nawet jestem ciekawa, dlaczego nie potrafisz mówić. Za długo tu przebywałaś może...
Demi w odpowiedzi pokręciła głową.
- Nie? Cóż... - mruknęłam zbita z tropu – Zapewne dowiem się gdy nauczę cię mówić.
Na chwilę przystanęłam. A właściwie jak ja chcę ją nauczyć mówić? Przecież mnie nikt nigdy nie uczył mówić, nie wiem co to jest nauka bo wszystko miałam wgrywane. A może po prostu jest niema? Zaraz już wiem! Czytałam o tym w jednej książce, jak matka uczyła swojego synka powiedzieć „tata”. Może spróbuję.
Usiadłam przed nią, ranną nogę miałam wyprostowaną przed sobą, drugą zgiętą i stopę wsuniętą pod udo rannej. Wiem wiem, pewnie pomyślisz sobie, dlaczego nie dążysz do wolności tylko najpierw chcesz ją nauczyć mówić? Że tracę czas? Odpowiem ci tak: Nie mam zielonego pojęcia jak się uwolnić. Postawili tu masę strażników. I dopóty, dopóki nie wymyślę co robić, mogę przynajmniej NIE marnować czasu i nauczyć Demi mówić. Chyba, że jest niema. Wtedy nic tu nie zaradzę.
- Powtarzaj za mną. - powiedziałam wolno: - A.
Przekrzywiła głowę w jedna stronę, potem w drugą. Przez chwilę nic nie mówiła, potem wydała z siebie dziwny, chrapliwy, wilczy odgłos tylko trochę przypominający literę A. Skrzywiłam się lekko. Cóż nauka trochę potrwa. Ale przynajmniej to brzmiało jak A... chyba. Demi zrobiła pytający wyraz twarzy.
- Ujmę to tak... - mruknęłam, - to trochę potrwa.
Demi skrzywiła się niezadowolona. Chociaż dalej widziałam na jej twarzyczce zapał. To zadziwiające ile jest w niej energii.
- Nie martw się. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. - Zacznijmy jeszcze raz... Aaaaa...
Chociaż w sumie, muszę wymyślić jak się stąd wydostać. Ja i Demi siedząca obok. Poza tym ból i tak nieustannie przypomina o sobie w różny sposób, co daje ujście od monotonii tego miejsca. Nikt mi niestety tego nie opatrzył. Niedługo noga będzie martwa, a potem cała ja. Na szczęście minął tylko dzień.
Spojrzałam na chudą postać siedzącą cicho w kącie i bawiącą się łyżką. Krawędzie łyżki z tego co zdążyłam zauważyć, były zaostrzone, pewnie przez długie tarcie nią o kamienną celę. Poraczkowałam jako tako do Demi, a ta podniosła na mnie wzrok. Usiadłam ciężko obok.
- Mogę? - zapytałam wskazując łyżkę.
Wzruszyła ramionami i oddała. Wzięłam łyżkę i przyłożyłam do ściany. Zaczęłam skrobać. Nie. Nie da się. Szkoda.
- Za mocna ściana. - mruknęłam cicho, oddając łyżkę.
Demi wzięła ją z powrotem. Patrzałam chwilę jak bawi się sztućcem w swoich chudych palcach. Nagle odłożyła ją. Jakby się jej już znudziła. Potem jednak dała swoją dłoń nad łyżkę. Obserwowałam to z niejaką ciekawością. Spojrzałam na twarz Demi. Była mocno skupiona. Widziałam zmarszczki zamyślenia na jej twarzy i koncentracji. Zmarszczyłam brwi. Spojrzałam z powrotem na łyżkę. Ta zaczęła się podnosić aż dotarła do ręki właścicielki, a potem pofrunęła aż do sufitu. Zamrugałam zdziwiona. Tak długo wpajano mi, że magia nie istnieje, że istnieje tylko w bajkach. A teraz... widze ją na własne oczy.
- Ty... - powiedziałam cicho, nawet nie starając się zmyć zaskoczenia z twarzy.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się tajemniczo.
- Jak ty to... - patrzałam to na nią to na łyżkę kręcąc głową z niedowierzaniem. - Magia przecież nie istnieje.
Uśmiech na twarzy Demi poszerzył się jeszcze bardziej ukazując długie, zaostrzone kły wilka. Zmarszczyłam brwi na krótko.
Łyżka wróciła z powrotem do jej dłoni. Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- No tak, triklop mi mówił, że pośrednicy bardzo dużo umieją.
Demi uśmiechnęła się przyjaźnie znów ukazując kły.
- Jesteś wilczycą, prawda? - zapytałam ostrożnie.
Pokiwała głową z zapałem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Więc to ona była tym wilkiem w wizji. Dwa w jednym.
Fajnie by było gdyby mogła mi przekazać coś więcej, moja ciekawość szybko rosła. Niestety Demi nie potrafi mówić. A może ją nauczę?
- Nauczę cię mówić. Chcesz? - zapytałam przyjaźnie.
Szesnastolatka patrzała na mnie przez chwile jakby starając się rozszyfrować to co powiedziałam, potem pokiwała żywo głową.
- Nawet jestem ciekawa, dlaczego nie potrafisz mówić. Za długo tu przebywałaś może...
Demi w odpowiedzi pokręciła głową.
- Nie? Cóż... - mruknęłam zbita z tropu – Zapewne dowiem się gdy nauczę cię mówić.
Na chwilę przystanęłam. A właściwie jak ja chcę ją nauczyć mówić? Przecież mnie nikt nigdy nie uczył mówić, nie wiem co to jest nauka bo wszystko miałam wgrywane. A może po prostu jest niema? Zaraz już wiem! Czytałam o tym w jednej książce, jak matka uczyła swojego synka powiedzieć „tata”. Może spróbuję.
Usiadłam przed nią, ranną nogę miałam wyprostowaną przed sobą, drugą zgiętą i stopę wsuniętą pod udo rannej. Wiem wiem, pewnie pomyślisz sobie, dlaczego nie dążysz do wolności tylko najpierw chcesz ją nauczyć mówić? Że tracę czas? Odpowiem ci tak: Nie mam zielonego pojęcia jak się uwolnić. Postawili tu masę strażników. I dopóty, dopóki nie wymyślę co robić, mogę przynajmniej NIE marnować czasu i nauczyć Demi mówić. Chyba, że jest niema. Wtedy nic tu nie zaradzę.
- Powtarzaj za mną. - powiedziałam wolno: - A.
Przekrzywiła głowę w jedna stronę, potem w drugą. Przez chwilę nic nie mówiła, potem wydała z siebie dziwny, chrapliwy, wilczy odgłos tylko trochę przypominający literę A. Skrzywiłam się lekko. Cóż nauka trochę potrwa. Ale przynajmniej to brzmiało jak A... chyba. Demi zrobiła pytający wyraz twarzy.
- Ujmę to tak... - mruknęłam, - to trochę potrwa.
Demi skrzywiła się niezadowolona. Chociaż dalej widziałam na jej twarzyczce zapał. To zadziwiające ile jest w niej energii.
- Nie martw się. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. - Zacznijmy jeszcze raz... Aaaaa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz